sobota, 24 sierpnia 2013

Dwa typy...


Niedawno odkryłem, że istnieją dwa typy odpowiedzialności:
1- ta, którą się na Ciebie zwala mówiąc, że masz coś wykonać, choć wcale tego nie chcesz
2- ta, którą bierzesz na siebie, bo chcesz, po prostu bo chcesz.

Aby dokonać skutecznie jakichkolwiek zmian w swoim życiu konieczne jest hołdowanie i kultywowanie postawy 2. Choć to najtrudniejsze, bo od dzieciństwa uczą Nas, że odpowiedzialny zazwyczaj jest kto inny. Więc jeśli jesteś mądrym wujkiem, ciocią albo młodą mamą i zobaczysz, że mały brzdąc podążając dokądś zwartym chwiejmym krokiem przewróci się potykając o np. krzesło, nie rób afery, nie podbiegaj i nie wal krzesła mówiąc "be krzesło" bo to idiotyczne a dziecko uczy, że się przewróciło nie dlatego, że źle postawiło nogę i nie skoordynowało ruchów tylko dlatego, że jakiś element świata zewn. mu przeszkodził, MIMO, że odpowiedzialność jest całkowicie po jego stronie. Proste ? I tak się zaczyna... małymi kroczkami.

A jeśli chcesz w dziecku od małego zakorzenić właściwe postawy dotyczące pieniędzy poczytaj książkę R. Kiyosaki'ego napisaną specjalnie dla dzieci i młodych rodziców. Tobie też się przyda :)

Gdy już wejdziesz na Poziom 2 Odpowiedzialności - potrzebny jest UPÓR i WIARA.
Upór czasami nazywany jest determinacja, więc dobierz ładniejsze dla siebie słowo.
Determinacja w dążeniu do celu. Tu powstaje pytanie: CO JEST TWOIM CELEM ?
Pozbycie się choroby ? czy zdrowie ? A gdy pozbędziesz się choroby, nie zostanie pustka ? więc może jednak zdrowie ? całkowite holistyczne zdrowie włącznie z psychiką ? ładniej brzmi ?
ma to również TEN SKUTEK, że "pozbywając się choroby"... kto powie co robisz ??
Tak Malgosiu, słucham :) "Koncentlujemy sie na cholobie". No właśnie i zamiast dążyć do zdrowia Twoje myśli, więc i energia obraca się wokół tej samej kupy.

A jeśli nadal nie wiesz, czemu powinieneś mieć Cel i Zestaw celów życiowych - znajdź na blogu posta "Mapa marzeń a zdrowie". Jeśli nalezysz do tych malkontentow, których marzenia nigdy się nie spełniły, odpowiedz sobie krótko na pytanie: jaką część czasu podczas swojego dnia roboczego i weekendu też poświęcasz na kultywowanie swoich pragnień i podsycanie żaru spełnienia marzeń, a jaką część na zamartwianie się ? Dla obrońców jedynie słusznego poglądu przypomnę, że "martwienie się" zawiera w sobie słowo "martwy" więc to tak jakby Cię wycinało z życia na własne życzenie, a po drugie jest kolejnym... NAWYKIEM. Tak, nawykiem myślowym. I tu wchodzimy w wielki obszar pracy nad sobą... robię to celowo, bo większość osób nie widzi związku choćby między tym, że ich życie się wali a przepracowaniem czegoś w sobie... itd itd  I na koniec gwóźdź do umysłowej trumny... z Sekretu i fizyki kwantów wiadomo, że energia podąża za myślą, tak ? Tak. Więc w jaki sposób chcesz rozwiązać problem, jeśli swoim zamartwianiem się cały czas go potwierdzasz ? gdzie Nowe ma podsunąć swoje rozwiązanie, jeśli Twoje myśli budują mur nie wpuszczając grama światła ? Kiedyś pisałem z pewną panią, która w pewnym momencie napisała "od kilku dni boli mnie brzuch, więc to pewnie przerzuty"... niestety nie wytrzymałem nerwowo i powiedziałem jej, że skąd ma wiedzieć co się dzieje w jej brzuchu, jeśli nie ma domowego zestawu do USG i nie wiemy co tam się dzieje ?, a jeśli to ciało właśnie reorganizuje wnętrze, aby dokonać uzdrowienia, a Ty mu przeszkadzasz ?" chwila konsternacji jakby została wyrwana z haju naćpania... "ale skąd mam wiedzieć ?", "jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć idź zrób wcześniej badania, ale jeśli to, co się dzieje w Twoim brzuchu zależałoby od tego w jaki sposób to widzisz... i jaką intencje tam wysyłasz... to czy Twoje podejście byłoby inne ?" w końcu energia podąża za myślą, czysta fizyka kwantowa, żadnych czarów, więc skąd wiesz, że nie stajesz właśnie naprzeciwko swojego ciała i nie walisz go w łeb w momencie, gdy ono próbuje Ci pomóc ? w tym momencie się popłakała... i chyba coś zrozumiała.
Kumasz bazę ? :) - jak mawiają gimnazjaliści.

1/3 polaków czytała i oglądała slynny Sekret tylko niewielu załapało, że ma to ZASTOSOWANIE WSZĘDZIE. A później jest rozczarowanie "że nie działa". Sekret działa, ale nie dopowiedziano w nim najważniejszego. Prawdziwy Sekret znajdziesz w filmie Grega Braddena "Nauka cudów".

Znowu mi się cisną słowa na usta, ale już nie napisze, bo miało być tylko kilka linijek wrrr


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Kilka faktów na lato...


Z błogiego umysłowego blogowego lenistwa :) wyrwały mnie reklamy tv, które nawet emitowane w radiu stawiają człowieka na baczność.
Mianowicie chodzi o pocenie się.
Aby być dosadnym powiem wprost: pot jest Ci BARDZO potrzebny. Dzięki poceniu się - być może nie wiesz - organizm usuwa masę nagromadzonych w sobie toksyn. Niestety albo na szczęście organizm ma gdzieś czy jesteś na spotkaniu, w pracy czy na randce, ponieważ interesuje go wyłącznie przetrwanie. Faktem mało znanym jest to, że pot zdrowego (wolnego od toksyn) człowieka jest... bezwonny. Czym innym jest brzydki zapach potu rozkładanego przez bakterie, a czym innym jest pot, który śmierdzi po prostu sam z siebie. Zapach potu może Ci bardzo wiele powiedzieć o sobie samym, szczególnie jeśli nadal zastanawiasz się, czy jesteś w środku czysty czy nie i czy powinieneś się zabrać za jakieś zabiegi higieniczne (np. lewatywy czy zioła z abstynencją od kawy i innych...).
Dlatego, gdy widzisz reklamy środków antypotnych - szczególnie obejmujących całą powierzchnię ciała to miej na względzie, że jeśli nie oczyszczasz organizmu od środka regularnie i nie trzymasz diety (a nie robi tego większość) fundujesz sobie kuku, bo - ponieważ w przyrodzie nic nie ginie - organizm gdzieś musi dosłownie upchać nagromadzone toksyny. Jeśli uważasz, że toksyn niet w Twoim życiu to dokładnie się rozejrzyj, czy chleb jest bez polepszaczy ? nie wąchałeś spalin ? nie używałeś antyperspiranta z chemią pod pachy ? Wciąż mam w pamięci wykład pani dr Dąbrowskiej w którym powiedziała, że jej pacjentka po 6 mies. prowadzenia diety wg jej metody nabawiła się 1 kg tłuszczaka na nodze. Oczywiście został łatwo wycięty (ku osłupieniu lekarzy, którzy z przerażeniem spoglądali na spokój pacjentki), niestety - jak mówiła z żalem pani dr - nikomu nie przyszło do głowy, aby zrobić toksykologię tego znaleziska. Organizm natomiast pozbył się ogromnej masy toksycznej. Tak, toksycznej. Bo, gdy komórka zostanie odcięta od tlenu zaczyna w końcu mutować, zmienia się jej kod i zaczyna... żyć tym, co znajdzie w okolicy. Niech to też będzie ważna informacja dla pań, które "ciągle się odchudzają" i nigdy im nie wychodzi. Tkanka tłuszczowa jest najbardziej neutralną z tkanek w organizmie. Organizm korzysta z niej tak jak pszczoły z kitu w ulu... jeśli coś wpadnie do ula, zostaje zabezpieczone kokonem z kitu, który jest antybakteryjny i zabezpiecza środowisko ula.  Podobnie robi organizm... nadmiar toksyn... również owija. I nie odkłada tego "na lepsze czasy" bo tak robi tylko, gdy jesz dużo i rzadko (po prostu mózg mówi "widzisz dają nam rzadko jeść więc musimy gromadzić"), ale robi to realizując podstawowy program biologiczny czyli przetrwania. Więc to co mówi reklama (w końcu się przyznali, choć naturoterapia wiedziała od zawsze) że likwidacja cellulitu drogie panie od zewnątrz jest po prostu bez sensu, tylko koniecznym jest detoks od środka jest prawdą. A jeśli jesteś mądrą kobietą zamiast polecieć po reklamowany środek na detoks, spisz z netu jego skład i kupisz to samo w ilości 5 x większej po cenie 2 x mniejszej :)) wymieszasz sobie sama. Ewent. sprawdź czy nie masz u siebie przychodni oo. Bonifratrów, tam mieszanki ziołowe są tanie jak barszcz i przepisywane przez mądrego lekarza (!). No i daję głowę, że przy spożywaniu owego środka nie ma informacji, aby przez jakiś czas zmienić dietę eliminując z niej głównie białko zwierzęce, cukier, pszenicę i mleko, bo to dla wielu za duże wyrzeczenie. A tak staropolskim zwyczajem można wydać kilkaset złotych i znowu powiedzieć, że nie działa :) No ale jak ma działać... A po drugie, skoro już się rozpisałem, Twój organizm "buduje murek" w odpowiedzi na Twoje pomysły względem świata zewnętrznego i samej siebie. Więc jeśli zewn. świat widzisz jako "zły i niebezpieczny" albo czujesz się głęboko winna, zawstydzona etc... nie dziw się, że Twoje ciało pomaga Ci to "schować". Proste ? Stąd wzięła się też nazwa psychoodchudzanie. I kolejna rzecz, może po prostu jesteś typem kapha w ajurwedzie, który ma taką a nie inną konstytucję ciała z tendencją do... wolniejszego metabolizmu. Ale znowu wybór konstytucji ciała leży głęboko u podstaw działania mózgu zwierzęcego... po co ? aby jak najlepiej odpowiedzieć na warunki zewnętrzne itd itd Zapewniam Cię, że Twoje Ciało NIGDY nie było Twoim wrogiem, bez względu na to, jakie pomysły na jego temat masz w swojej głowie. Niestety, kiedy mówię rozgadanym korespondentkom "wyrzuć śmietnik z głowy" to się obrażają, a za chwilę cytują babola będącego potwierdzeniem wiary w rzeczywistość telewizyjną, która właśnie je do napisania maila przywiodła. I widzę to ja, a one wierzą uparcie, że to "ich pomysł". No to nie zmieniaj :) Życie to zweryfikuje. Więc poć się poć się poć się, jak najwięcej pijąc wodę czystą w letniej temp. najlepiej. A w pracy ? a ile szkodzi wziąć ze sobą mały ręczniczek i co kilka godzin przemyć się pod pachami czysta wodą z mydłem. Ewent możesz zastosować deo-kryształ lub Alterre.

Kolejny słoneczny mit... nie poparz się... przez okulary. W twoim oku są małe receptory reagujące na obecność światła słonecznego. Mózg odbiera, interpretuje i wytwarza dzięki temu melatoninę, która reguluje m.in. cykl snu i czuwania, a zatem poziom stresu, odpoczynek i funkcjonowanie układu nerwowego, który przekłada się na odporność (niezłe koło zębate, prawda ?). Widzi też, które obszary ciała są nasłonecznione i nakazuje wysyłać tam... melanocyty, które działają jak naturalny pigment przeciwdziałając poparzeniu. Co się dzieje, gdy zakładasz okulary p-słoneczne i ładujesz w siebie tonę kremu ? każdy widział zapewne choć raz lub słyszał, że właściciele ptaków klatkowych chcąc je uciszyć... nakładają na klatkę ciemny klosz odcinający je od światła.  Ptaki myślą, ze pora spać i jest cisza. W końcu w nocy się nie hałasuje :) Tak samo się dzieje w przypadku okularów. Oszukujesz mózg. Mózg "myśli' (choć to działanie instynktowne), że już ciemno, więc melatonina nie jest potrzebna i pigment też, więc po co je produkować i chronić skórę, skoro nie docierają do nas promienie UVB (tak, tak, mówię o tych "groźnych" którymi nas straszą). Zatem skóra nie jest chroniona, naturalnie wystawiasz się na poparzenie (i powikłania) a dodatkowo wchłaniasz kolejną porcję chemii z kremu. Pięknie :) Odważyłaś się kiedyś poszukać w necie info nt związków w nich zawartych ? Pomijam fakt, że Wit D działa przeciwnowotworowo i reguluje działanie ponad 200 genów, bo przecież wiedzą o tym już wszyscy :) Więc inną sprawą jest smażenie się na słońcu (szczególnie w południe, co jest głupotą po prostu) a inną mądre opalanie w bezpiecznych dawkach. Po czym to poznać ? posłuchaj ciała, ono Ci powie. Ciało rozmawia z Tobą cały czas. Aaaa, i drogie panie, jeśli po opalaniu (a najczęściej po wakacjach) na dłoniach i rękach wyskoczą Ci brązowe plamki to może to być sms od wątroby, że trzeba ją oczyścić. Tak, plamy później znikają same :) kremy na przebarwienia w tym przypadku nie pomogą. Aaaa i znika pionowa pręga na czole :)

No to życzę dalszego błogiego lenistwa dla urlopowiczów a pracującym wytchnienia wśród wiatraków :)

Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.