wtorek, 30 lipca 2013

Po tomografie :)


Odebrałem dziś opis ostatnio robionego tomo.
Poza tym, że wszystko w normie nastąpiła długo spodziewana zmiana :))
Tzw. reszta białkowa czy cząstkowa, której nie usunęła chemia, radio ani nic podobnego... na skutek moich zabiegów organizm wchłonął sam :)))) Twór resztkowy nie był wielki, miał kilka cm, ale medycy orzekli, że nic więcej zrobić nie mogą :) zatem tam, gdzie medycyna nie może, tam ciało pośle :))

Zatem niniejszym wynikiem zamykam za sobą okres panowania i zaprzyjaźniania się z Nu :))
Dziękuję za współpracę :))) odebrałem cenną lekcję :)
Nie będzie mi go brakowało, choć dziś z perspektywy czasu traktuję go jako błogosławieństwo. Teraz już wiem, co dla mnie ważne. Wcześniej potrzebowałem nu-podpowiedzi, aby do tego dojść. Podobnie zresztą jak wiele innych osób, które postanowiły skorzystać z podwózki na jego barkach :) Jeśli nadal nie wiesz o co chodzi ? pytaj, mnie, Marię, Teresę i wszystkich, którzy mieli odwagę choć przez chwilę pomyśleć inaczej. Faktem jest niezaprzeczalnym, że gdyby nie Nu nie czytałbyś tego posta, być może nawet Artur nie założyłby tego bloga, gdyż o ile pamiętam, stało się to po jego odwiedzinach u mnie w szpitalu. Ci, którzy nadal nie widzą w tym zrządzenia losu nazwą to oczywiście "przypadkiem", których nie ma :) Pozostali tylko się uśmiechną, bo już wiedzą.

Zdradzę Ci pewien Sekret szaleńców - ozdrowieńców :) którzy dziś patrzą na świat nieco inaczej, dzięki koledze Nu :) słodką tajemnicę, której nie uczą w szkołach medycznych, choć wiedzą o niej wszyscy, nie wyczytasz o niej w książkach, choć mówi o niej każda z tych, które krzyczą z plakatów, ale trzeba wiedzieć, gdzie jej szukać...  gotowy na poznanie Sekretu ?

Pierwszym i najważniejszym krokiem na Twojej Nowej Drodze do Zdrowia oraz Nowego Życia (z Nu lub bez niego u swego boku) jest uświadomienie sobie, że przejście z krainy zwyciężonych do krainy Zwycięzców zaczyna się w Twojej głowie. Nie na zewnątrz. 

A po drugie: Spacer Aleją Zwycięzców rozpoczyna się w momencie uznania swojej ODPOWIEDZIALNOŚCI za dokonane w przeszłości wybory i Odpowiedzialności za kroki, które za chwilę podejmę. Wiem, że czasami wydawało się jakby wyboru nie było i OK. Więc uznaj choć, że teraz jest. Łatwiej ? A Odpowiedzialność to nic innego jak gotowość doświadczania konsekwencji własnych wyborów. Zatem czy jesteś gotowy, aby być Zdrowym ?

Po Trzecie: jeśli człowiek chce żyć, to i medycyna jest bezsilna :) ale odwrotnie również.
Po Czwarte: jeśli choć u jednego człowieka na Ziemi, a jest ich bez mała kilkaset tysięcy lekko licząc dokonała się w ciele samoistna remisja nazywana medycznym cudem, to znaczy tylko tyle, że  RÓWNIEŻ I TWOJE CIAŁO MA TAKĄ MOŻLIWOŚĆ ! trzeba tylko znaleźć w sobie ów przełącznik. Podkreślam W SOBIE ! Pisałem wczoraj o badaniach japończykach, prawda ?

Po Piąte: w procesie zmiany konieczna jest absolutna szczerość wobec samego siebie, wobec swoich najpodlejszych emocji i uczuć. Tu niestety na scenę wkracza nasze obronne ego, które będzie starało się udowodnić, że jest inaczej. Jeśli głowa milczy, posłuchaj ciała. Ciało nie da się oszukać, a Nu zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Więc pytaj się go... co Cię przywiodło ? czego ode mnie oczekujesz ? jakie ze sobą przynosisz pytania ? czy wyraziłeś już cały skrywany głęboko gniew na wątrobie ? czy czujesz jakbyś wychowała "żmiję na własnej piersi" ? czujesz się zraniona i skrzywdzona, ale "przez wzgląd na bla bla" wypada Ci o tym zapomnieć ? zawsze chciałeś... ale nigdy nie dałeś sobie szansy, bo "co ludzie o Tobie pomyślą" ? więc co masz teraz, w godzinie sądnej diagnozy właśnie do stracenia ? no i gdzie Cię te "mądrości" zaprowadziły ? to może pora spuścić je z wodą w toalecie ? :)

Po Szóste: 'A choćbym kroczył ciemną doliną zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną" i znajdź ten aspekt Jego/Jej, który Ci odpowiada. Sądzisz, że naprawdę Bóg jest takim debilem, że obraziłby się na swoje ukochane dziecko, gdy to zaczyna go w końcu szukać poza świętymi obrazkami i  tekstami, które pochodzą z głowy, nie z Serca ? i nie cieszy się, gdy znajdujesz go w otoczeniu, trawie, kamieniu, każdym drzewie i każdym hauście ożywczego powietrza ? czy sądzisz, że naprawdę potrzebne mu Twoje poczucie winy, grzechu, bycia pyłem i innego rodzaju.... tararara... skoro jest Tym, który stworzył Wszystko ? paradoksem tej sytuacji jest to, że wobec innych ludzi uciekamy od takich emocji skutecznie, ale, że "bozia każe się obwiniać" za bycie kupką piachu (żeby nie nazwać inaczej) to cóż... no tak, a pytałeś się go o to choć raz ?? bo może miałby Ci coś innego do powiedzenia ? nie pytam, czy robiłeś to przez pośredników, czy pytałeś się osobiście ? nasłuchiwałeś odpowiedzi ? bo nie wypada ? No to może czas się OBUDZIĆ ! To nie ja przecież powiedziałem "I stworzyl Bóg człowieka na obraz swój i podobieństwo go stworzył". Więc czy musisz nadal grzęznąć nosem w mule ? Ale czy ja Ci muszę o tym wszystkim mówić ?? czy tylko wobec Boga mamy zamurowany brakiem jakiejkolwiek refleksji umysł ? bo co "bo Cię pokarze" ? No to czytasz właśnie świadectwo (jak to się ładnie nazywa) człowieka, którego nie pokarał i jego odwaga została nagrodzona. Więc może nie tędy droga ?
Wszystkich, którzy uważają mnie teraz za bałwochwalcę, zajmijcie się proszę swoim życiem, bo ja swojego miałem dość :) i wtedy Bóg zapukał do mnie w szybkę :)) spryciarz :))

Po Siódme: Co w górze to na dole. Gdy znajdziesz się na właściwej ścieżce łatwo to poznasz. Zmieni się "coś" w Twoim otoczeniu, ludzie będą inaczej reagować, ktoś pośle uśmiech na co nigdy wcześniej nie było go stać, przytrzyma Ci drzwi... cały świat mówi do Nas codziennie, ale my
w chmurze własnych myśli... śpimy. 

Po Ósme, Dziewiąte, Dziesiąte: Bądź dla Siebie dobry. Przyroda dookoła Cię wspiera, tylko zechciej to zobaczyć. Rozmawiałeś kiedyś z drzewem ? Słuchałeś tego, co przyniesie Ci wiatr ? Ziemia wspiera Cię bezwarunkowo. Zawsze.  I na koniec... nie masz jeszcze dość ? dość myślenia o zastrzykach, tabletkach, szpitalach ? dość ciężaru, który z takim mozołem i dzielnością dźwigasz na plecach przez tyle lat ? Podpowiem Ci coś... jakiekolwiek "skarby" masz w tym swoim worku... zostaw je tu i teraz. Nie są warte, aby dźwigać je dalej. To tylko kolejne złudzenie, że bez nich będziesz bez wartości. Obiecuję Ci, że spotkasz na swojej Nowej Drodze nowych wspaniałych ludzi z którymi stworzysz piękniejsze relacje niż te dotychczasowe. Warunek to otwartość. Nie przejmuj się, życie nie lubi pustki, szybko je zapełni. Jestem tego przykładem. 

Czy gdybyśmy mieli Ośrodek... do którego możnaby przyjechać, popracować nad sobą, albo po prostu odpocząć bez rodziny, w ciszy i wśród natury, ze zdrową dietą, zrzucić trochę emocjonalnych kilogramów
z pleców i nieco się wyprostować... nie nauczyć się niczego bezwartościowego, ale wielu rzeczy się oduczyć :) byłoby fajnie ?

Teraz udaję się na zasłużony Nu-odpoczynek po dzisiejszym tomo-sukcesie :)) Ale spokojnie, wrócę :)

Trzymam za Ciebie kciuki.
Wiedz, że możesz więcej niż Ci się wydaje. Zawsze mogłeś.


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

piątek, 26 lipca 2013

Ciekawy list :)

To pytanie wciąż do mnie powraca... "a jeśli Nu to nie choroba ?", która ma Cię zabić, ale postawić przed odpowiedzią na najważniejsze pytania w Życiu dotyczące jego samego ? nawet jeśli po raz pierwszy je słyszysz... analizując mój przypadek... sedno wszystkiego... esencja zagadkowości możnaby rzec :) odżywiałem się plastikiem i białą mąką, bo zarabiając niewiele wciąż było mi szkoda, nie stroniłem od alkoholu, choć piłem go naprawdę okazyjnie, nie jadłem mięsa od długiego już czasu, ale to niewiele zmieniło wobec pozostałej diety... praca nad sobą towarzyszyła mi zawsze, ale wciąż były we mnie obszary, których "bojałem" się dotknąć i komnaty do których nie chciałem zajrzeć... z tego samego powodu lęk przed spotkaniem z samym sobą skrywałem głęboko... bo czemu nie, w końcu gdzieś się go upchać dawało :) to "nic", że kosztem własnej energii... ale przynajmniej można było fajnie poudawać z innymi udawaczami jak im to "fajnie". Tylko po alko człowiek łapał "muła" i nie wiedział dlaczego... tzn wiedzial, ale znowu nie chciał widzieć. A ponieważ inni udawacze fajności w życiu mieli tak samo, więc gów... gra nakręcała się sama. W końcu przyciągaliśmy się na zasadzie podobieństw. Jeśli nie znasz swoich myśli, zobacz jakich masz znajomych. W taki sposób ciało cierpiało coraz bardziej, społeczeństwo było szczęśliwe, że "wszystko gra", architekci chaosu nadal mogli układać swoje klocki, a celebryci promować się. Niezłe szambo, co ? Przyszło w końcu Nu. Nawet się ucieszyłem (oczywiście wewnątrz), w końcu zdjęło ze mnie ogrom odpowiedzialności za decyzje, które chciałem podjąć (ładna gierka ?), teraz miałem wymówkę dla szefa, że "no widzi Pan jak jest, więc delikatnie mówiąc papa...." (kolejna gierka ?) a przy okazji mogłem przetestować (tym razem nieświadomie) jakość moich dotychczasowych relacji z bliźnimi, które w większości okazały się domkiem z kart. Ot idzie się załamać. Ale pociąg jedzie dalej... albo wskoczysz albo zostaniesz... Największym "bólem" było to, żeby zrozumieć, że w tym procesie zaprzyjaźniania się z Nu "JA COŚ MOGĘ" ! bo większość wciąż mam wrażenie, żyje w świecie nie-mocy. Wtedy Bogu pluje się w twarz, nazywa debilem i innymi przyjemnościami obdarza.... zapominając, że coś po drodze zgubiliśmy, mając elegancko w d... nasze ciało, psychikę i to jak się do urządzania tego wszystkiego zabraliśmy. Później oczywiście się mówi, że "takie jest życie" no to się pytam, KTO je takim urządził, jeśli nie Ty sam/-a ? I tu następuję bolesny moment zderzenia z rzeczywistością, ale już tą namacalna, nie wirtualna, którą serwują nam na szklanym ekranie, gdzie wszyscy strzelają, tylko on trafia :) bo Nu nie daje za wygraną i domaga się odpowiedzi. Możesz nie chcieć z nim współpracować, ale o sobie zapomnieć nie da, w końcu jego rolą jest "otrzeźwiałka". W końcu, gdy człek umęczony diagnozami mądrzejszych od siebie w białych kitlach, ma również dość ciągnionego za sobą jak "kuń pociungowy" bagażu emocji, żalu, i tych wszystkiego naprawdę gów.... relacji, które stworzył, po co ? no z lęku, a z czego... obraz zaczyna się rozpadać... i nie widać by cokolwiek z kawałków leżących na podłodze przypominało to, co znaliśmy do tej pory... a to Ci heca...zaczyna sobie odpuszczać... i widzi, że czuje się lepiej... w rozwiązywaniu relacji pomaga brutalna szczerość przepełniona goryczą jaką zawsze wybacza się pacjentom i artystom ;) więc Ci, którzy są w naszym życiu niejako z przymusu albo interesu nie wytrzymują tym razem naturalnej szczerości, a nie kolejnego psiapsiółkowego plastiku i kolejna bańka mydlana pęka... trochę boli, ale zauważasz, że ciało się cieszy... i jest jakoś tak lżej... później człowiek sobie uświadamia, że i tak relacja była "diabła wart" ale "tak na wszelki wypadek" warto ją było mieć. W taki sposób odpada 3/4 znajomków, zostają CI Z ŻELAZA I STALI, z którymi spędzasz najpiękniejsze chwile w milczeniu, bez PRZYMUSU rozmowy i tej wkurzającej krępującej ciszy... gdy możesz zasnąć w ich obecności i spotkasz się tylko z uśmiechem, a nie kolejnym farfoclem "ja do Ciebie przychodzę a Ty śpisz..." no nic tylko obrócić się na drugi bok i wypiąć co nie co ;) by nie powiedzieć inaczej :) Nagle się okazuje, choć zazwyczaj zabiera to trochę czasu... że moje ciało nie lubi czegoś... tylko do tej pory słuchałem telewizji i innych Drogowców Życia przebranych za "chcących dobrze". Gdy ciało się odtruwa, umysł za tym podąża, okazuje się bowiem, że stan bez kawy jest osiągalny i nawet przyjemny... przyroda dookoła jakoś tak naturalnie cieszy... i pojawia się nawet mrowienie gdzieś pośrodku klatki piersiowej, gdzie podobno człowiek ma drugie Serce... Nu też odpowiada... remisją... choć jeszcze nie całkowitą, bo załatwione zostało pół. A skoro zaczynasz słuchać ciała, ono odpowiada, w końcu po to je słuchasz... I gdy odwiedza Cię szef... czujesz ów pamietliwy ścisk w żołądku, krew się gotuje, na karku zimny pot... hmmm no ale czego chcesz ? kolejna informacja. Jako, że rodzina odpuszcza na chwilę wszystkie wojenki i zapalczywe wezwania do "normalności" masz czas, aby puścić wodzę wyobraźni. Więc wodzem indiańskim w myślach się stajesz, znowu podbijasz świat, wspinasz się po drzewach i znowu świat jest placem zabaw... tylko wokoło jakoś inaczej... patrzysz na ludzi, a oni jacyś... w chmurze własnych myśli zamknięci... pokazujesz im Słońce, a oni widzą tylko padający cień... dajesz im cukierka rozkoszując się jego słodyczą to mówią "nie, nie lubie, widzisz, że nie mam powodu do radości..." no taaaak... ciężki przypadek społecznego uwalenia.
Jeszcze po chwili, skoro już nawet na szpitalnej sali Cię nie rozumieją, zaczynasz eksplorować w wyobraźni ulubione zajęcia, książki i odświeżasz stare znajomości... nagle się okazuje, że "ktoś pamięta" i nadal lubi (bynajmniej nie poprzez kliknięcie "fejsowego lubisia"), miło wspomina... spotkanie jakich mało... bo takie naturalne.... gdzie jest czas na ciszę... a słowa układają się same... nie obchodzi Cię już szpital, ani wynik leczenia, bo nagle do Ciebie dociera, że Nu nigdy nie było problemem, a nawet za takiego go nie odbierałeś... tylko tak jakoś... wie Pan... co inni mówią o jego koledze na 'rrrr' strach się bać... no faktycznie strach. I znowu uświadamiasz sobie, że jest go coraz mniej... bo w sumie czego mam się bać... za chwilę stąd wyjdę... zamknę za sobą drzwi przeszłości wspomagane magicznymi siłami hydrauliki na szpitalnym korytarzu.. wrócę, ale już odmieniony... a może wkrótce się okaże, że zawsze byłeś inny ? tylko tak jakoś odwagi zabrakło...

Miało być kilka linijek, ale popłynąłem :) choć przyznaje, że stan umysłu w którym tworzą się takie teksty jest tak cudowny i genialny.... oooo, że mógłbym napisać kolejną książkę... Powyższego tekstu nie sprawdzałem po raz 2, więc przepraszam za błędy :) To, co przeczytałeś powyżej to fragment mojej historii. Tej prawdziwej, życiowej. Zapewniam, że było warto, choć bolało. Ale gdybym wtedy się poddał, dziś nie czytałbyś tego tekstu :)

A teraz list właściwy Naszej Czytelniczki - ja i ona wyciągneliśmy już wnioski z lekcji zwanej Nu, Lilla, Kasia z Wrocławia, Karola i Anna z Krk, mama Moniki, Asia i Magda z Haarlemu... grono szaleńców ozdrowieńców się powiększa, a wymieniłem tylko kilkoro... bo trzeba być szalonym, aby móc porzucić choć we własnej wyobraźni cały swój świat i wybrać WŁASNĄ Drogę. I nawet jeśli później zwątpisz... nieważne. Ważne, że zrobiłeś TEN pierwszy krok. Tak przy okazji pamiętasz historię taty sprzed kilku dni ? w gersonie powiedzieli mu "nie", lekarze nie dali większych szans... zawziął się MIMO WSZYSTKO i jak pisze Marcin "pozostało puste miejsce" :) Japończycy dokonali badań u pacjentów z Nu.... wszyscy u których nastąpiła całkowita remisja doświadczyli w krótkim czasie przed tym wydarzeniem nazywanym medycznym cudem, choć faktycznego cudu w tym nie ma tylko nieznajomość ciala.... przeszli transformacje, spojrzeli inaczej na siebie, na swój świat, na swoje życie... i postanowili COŚ ZMIENIĆ... a w szczególe mówiąc... zwrócili Sobie Siebie.
Przyjemnej lektury :)
Taką ciekawostkę powiem: mam u siebie dwa źródła informacji o moim zachowaniu. Nie zwracałam na to uwagi dopóki nie zaczęłam ćwiczyć się w uważności (polecam!). Jeden to mała melanoma na podudziu: za każdym razem gdy zjem coś co obciąża system, ona informuje mnie o tym swędzeniem, podniesioną miejscowo temperaturą i opuchlizną tej malutkiej kropeczki o średnicy 0,4-0,5 mm. Gdy zaś "jestem grzeczna" i jem czysto czyli wegańsko (optymalnie: witariańsko) melanoma siedzi cicho - nie daje znać o sobie, jest płaską i nic nie znaczącą kropeczką. Natomiast drugie miejsce informuje mnie gdy przesadzam ze stresami i daję się ponieść umysłowi, uciszając świadomość: to lewy bok lewej piersi, tuż przy węźle chłonnym. Gdy żyję chwilą TERAZ, jestem radosna i kierowana świadomością, to miejsce nie daje o sobie w ogóle znać. Gdy zaś daję się opanować przez umysł (lęki, złość, stresy, zmartwienia) to miejsce zaczyna mnie pobolewać i robi się nabrzmiałe (dzieje się to niezależnie od dnia cyklu).
I teraz możecie sobie pomyśleć co chcecie:
a) jestem walnięta i powinnam iść do psychiatry
b) naczytałam się "głupot" i wmawiam sobie, bo takie "cuda" nie są możliwe
c) to ma sens i to się dzieje!
OSOBIŚCIE JESTEM ZA C! :)
Świadomej lektury.
Grzegorz

Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

środa, 24 lipca 2013

Drogie Panie.... Pani doktor zaprasza :)


Pani dr Agrawal... z poprzedniego filmiku... bierze udział w pewnym genialnym Festiwalu.
I zaprasza :) ale nie do gabinetu, ale na Festiwal... w dodatku Zdrowia, a nie pacjenta :))
Co ? Gdzie ? Kiedy ?

VI Festiwal Zdrowia

 28 września 2013 r. w godzinach 8.30 - 19.30
Miejsce: Wrocław, Dolnośląska Szkoła Wyższa przy ul. Strzegomskiej 55
 Koszt uczestnictwa: 60 zł
obejmuje dostęp do wszystkich wykładów i  warsztatów


Czyli płacisz 60 zł i korzystasz przez cały dzień do woli :)
Chcę Ci tylko powiedzieć, że udział w takim festiwalu może być znaczący dla Twojej psyche (konkretnie mówiąc przekonujący dla Twojej podświadomości - czasami wystarcza sama intencja uczestniczenia i dzieja się małe cuda). Dlaczego ? ponieważ po 1- w nazwie ma, że jest to Festiwal Zdrowia, a nie smutnego misia czy schorowanego przerażonego pacjenta... z naciskiem na przerażonego, a po 2 - będziesz w kręgu osób, które mają dość chorowania i KONCENTRUJĄ SIĘ NA ZDROWIU, a wiadomo, że energia grupy jest b. ważna. Dlatego hindusi spotykają się w ramach sat-sangów, buddyści w ramach sang etc Chodzi o nie-rozpraszanie energii i skupienie jej na celu... a każdy wie, jak wygląda powrót do domu, gdy jesteś jedyną osobą posiadającą / podzielającą odmienny pogląd, proste ?


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

niedziela, 21 lipca 2013

Wiele osób o to pytało... więc proszę

Będę do znudzenia powtarzał każdemu, że w Twoim procesie zdrowienia NIEZBĘDNA jest psychoterapia. Tak, to słowo niczym poprzednik Nu owiane jest złą sławą, bo doczepione jest do niego społeczne wyobrażenie... ale powiedz Ci coś w tajemnicy. Zawsze masz wybór... kogo zaczniesz słuchać ! Albo w końcu siebie albo całej reszty. I zawsze masz wybór pozostać przy swoim wyborze, tylko pamiętaj, że dla zaistnienia procesu, który ma się zakończyć określonym i pożądanym przez Ciebie rezultatem muszą zaistnieć określone przesłanki. To tak jakbyś chciał upiec ciasto bez mąki. Uda się ?
Więc czy jest z Tobą "coś nie tak", że powinieneś pomyśleć o terapii ? Zaznaczam odpowiadając tym, którzy już mają gotowca w rękawie "przecież czuje się dobrze, więc nie muszę".... NIE O TO TU CHODZI !! Chodzi o dotarcie do PSYCHICZNYCH przyczyn. I zrozum proszę... PRZYCZYN, a nie zaleczenia objawów jak po wzięciu proszka.

A teraz, aby wyjść naprzeciw tym, którzy są tak zalęknieni tym co pomyślą o nich inni, że wolą umrzeć niż cokolwiek zmienić... (a to częsty problem)... mała pomoc.

http://www.youtube.com/watch?v=7KIRDdCoK6o

http://www.youtube.com/watch?v=RNu3mkU8Dtg

http://www.youtube.com/watch?v=_Vunr5yMQEg


I coś dla Pań :) - Pani dr przyjmuje we Wrocławiu o ile pamiętam.
http://www.youtube.com/watch?v=mKFK4xe0k5E


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

czwartek, 18 lipca 2013

Bardzo ważny wykład


http://www.youtube.com/watch?v=Ilq9_MwISHg&list=PLC3AFF91488331FE4

Z niego dowiesz się znowu o mięsie, wadze tlenu w komórce, suplementacji, jelicie oraz o tym, czego się boi każdy pacjent czyli magicznym słowie "marker".

Po prawej mnóstwo równie wartościowych filmów.
Więc ucz się, buduj swoją świadomość i przekazuj dalej.
Oczywiście każdy wyciąga wnioski na jakie go stać.


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

poniedziałek, 15 lipca 2013

A jeśli nu nie jest choroba ? - cz. 2

Dziś będzie krótko... ale zwięźle.
Pomyśl proszę przez chwilę... pogadaj sam ze swoim ciałem. Zapewniam, że ono słucha i słyszy, a nawet odpowiada :) Nie, nie żartuję. Tylko skąd masz o tym wiedzieć, jeśli nigdy nie próbowałeś.

Ad rem...
Jakie byłoby Twoje podejście do Nu, jeśliby się okazało, że nie chce Cię zabić ?
Jeśli organizm całe boże życie realizuje dwa najważniejsze programy biologiczne: przetrwania i rozmnażania... dlaczego w ostatnich czasach tak wielu organizmom "odwala" i postanawiają "zniszczyć" swojego "właściciela" ? Geny ??? eee, Bruce Lipton udowodnił już, że te reagują na zmieniające się warunki ZEWNętrzne przecież. Psychologia ? z pewnością jest w tym dużo i racji i prawdy. Ale może pod spodem jest coś głębiej ? Bo jeśli nasz fundament Życia - tak go nazwijmy byłby słaby, mało stabilny... gdzie całe zycie ciągniemy za sobą "niedokończone sprawy" zostawiając na "lepsze czasy", które u większości nigdy nie nadejdą i nie dlatego, że Ci źle życze, tylko ze względu na naturę umysłu... więc worek staje się coraz większy... do tego dochodzi stres, chaotyczne życie emocjonalne, spokój wymuszany kieliszkiem... no i w rezultacie... to, co w siebie wkładamy... bo rozstrojony organizm nawet dobrze nie trawi wszystkiego... więc mięso gnije i zakwasza, metabolity zatruwają krew i limfę... na sen też nie masz czasu, bo "musisz się martwić" o przyszłość... co ma zrobić Twój organizm, aby Cię wyrwać ze ślepej matni ?
Tak, tak było w moim przypadku. Książkowy przypadek.

Więc co ma zrobić organizm, jeśli I TAK OD DAWNA go nie słuchasz... jak zwrócić uwagę, jeśli nawet ból zabijasz proszkami.... jak Cię otrzeźwić...jak oprzytomnić....

Jakieś pomysły ? :)


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

sobota, 13 lipca 2013

Moja niespodzianka dla Ciebie :)


Oto moja słodka i ekologiczna niespodzianka dla CIebie :))

Jakiś czas temu poznałem kilka niezwykłych młodych osób z okolic Ostrowca Świętokrzyskiego, pasjonatów zdrowego stylu życia. Ich historie są podobne do wielu z Nas. Stopniowo odstawiali kolejne produkty słuchając swojego ciała i okazywało się, że potrafią bez nich funkcjonować i to wbrew obiegowej opinii "co powinno się jeść, aby zachować zdrowie" a ciało odwdzięczało się promieniując zdrowiem. Michał , Łukasz i Olga są również weganami i na wskroś etycznymi osobami. Obiecuję i gwarantuję !
Razem prowadzą Farmę.... farmę świętokrzyską :)

A teraz prezent... :)
Nie lubię tak jak Ty zakłamanych promocji w stylu "oferta ważna tylko....", więc dajemy Ci dostęp bez limitu :) nie lubię "rabatów", które mają wyglądać jakbyś coś dostał za darmo, a później się okazuje przy kasie, że oszczędziłeś 30 groszy, więc dostajesz już na wstępie minimum 15 % :) Tak, tak :) Dlaczego minimum ? bo 15% to na początek :) Kupujesz bez pośredników i hurtowników, więc źródło z pierwszej ręki. Ja do tego dokładam swoje słowo, że będziesz zadowolony z obsługi :) i wszystko z jednej Farmy... Farmy świętokrzyskiej :)

Co kupisz, gdzie i za ile ? :)
Kupisz organiczne warzywa i owoce :)
Odwiedzając stronę www.FarmaSwietokrzyska.pl poznasz szczegóły produkcji, zobaczysz jak to wygląda "od środka".
Aby skorzystać z rabatu złóż zamówienie wysyłając maila na adres poczta@farmaswietokrzyska.pl -  podając swoje dane i wpisz hasło "Farmowy Kuponik" - to spowoduje, że zapłacisz po prostu mniej. O reszcie szczegółów zostaniesz poinstruowany.

Uwaga: jeśli jesteś gersonistą, napisz im o tym.

Gwarantuję Ci, że owoce z Farmy mają nieznany dotąd smak. Przynajmniej ja takiego nie znałem. Szarlotka wychodzi w smaku jak spod ręki mojej babci :))) Wcale bym się nie zdziwił, gdyby stała się hitem jakiejś cukierni :) a soki....mmmm brak słów by opisać podniebne wrażenia :))


Stronę Farmy Świętokrzyskiej znajdziesz też na Facebook'u.
Życzę Ci Smacznego :))

PS. Ktoś mi kiedyś napisał, że gdybym przeszedł szkolenie z technik "perswazyjnego pisania maili" zarobiłbym kupę kasy na tym blogu. Perswazyjne czyli manipulacyjne. Na szczęście szkolenia nie zrobiłem :) i nie zamierzam. Ten blog od początku miał być pisany z Sercem i od Serca, dlatego liczę, że w odróżnieniu od wielu osób, które codziennie dają się nabierać na obietnice w reklamach, po prostu myślisz samodzielnie i nie trzeba Tobą manipulować, abyś dokonał właściwego wyboru. Dlatego pomyśl, ale wiedz, że warto. A jeśli trudno CI podjąć decyzję, spróbuj lub po prostu zaufaj. Skąd masz znać smak organicznych warzyw, jeśli nigdy ich nie próbowałeś ? Czytając tego bloga wiesz, że polecam tylko wartościowe rzeczy. Dziękuję CI jeszcze raz za to, że Jesteś ze mną :) Wiele to dla mnie znaczy.
Grzegorz  

 Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

piątek, 12 lipca 2013

Będzie niespodzianka :))

Moi mili :))
Mój drogi Czytelniku i Czytelniczko :)

W podziękowaniu za Twoje zaangażowanie... zainteresowanie i to, że nadal jesteś i nadal CI SIĘ CHCE !! a przede wszystkim za to, że chcesz mnie jeszcze czytać :) gdy wielu innych już się poddało, mam dla CIEBIE prezent :)

Tajemnica odsłoni się jutro rano :)) o godz. 10, więc sprawdź skrzynkę, ale będziesz mile zaskoczony :))
Pyszne, zdrowe, lekkostrawne :) a przy tym zapłacisz mniej niż w hurtowni. I nie jest to ciasto :))
Aż ślinka cieknie :))) mniam mniam :))
Pasuje ? :)

Zatem do jutra :))
Życzę.... podniebnych snów :))

Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Prezent od Marii


W ramach zgłębiania tajemnic własnej psyche i powiązania ciała z nią...

http://www.wellnessday.eu/na-przekor-chorobie-zdrowieje/963-maria-magdalena-damaszk

Maria to ta sama dziewczyna, która jest w zakładce Terapeuci.

Świadomego smacznego :)

ps.
Coraz czesciej do mnie dochodzi, że do tej pory tkwiliśmy w jakiejś matni, zarówno wszystko źle interpretując jak i nazywając. Dziś Ewa powiedziała mi, że "na dalekim wschodzie" mówi się o Nu jako "bezimiance" tj. przypadłości bezimiennej... aby się nie programować. A mówimy o ludziach żyjących w górach... ciekawe.


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

wtorek, 2 lipca 2013

Z lekka bardzo ważny list 2 :))

Skoro już mamy dzień dobrych wiadomości to czemu go nie kontynuować.
Właśnie napisał do mnie Piotr :))
Rozmawialiśmy jakiś czas temu, poszukiwał rozwiązań dla swojego taty.
Z tych wszystkich historii zaczyna mi się rysować pewien fajny schemat wyzdrowienia.
Zapewne regułą nie jest, ale jakiś szablon.... hmm :)
No to poznaj historię taty :))
Co miał, w jakiej części ciała nie ma to żadnego znaczenia. To samo może dotyczyć każdego.
Ta historia pokazuje jak na dłoni to coś :)

Witam Panie Grzegorzu. 
Korzystając z okazji, że widzę obecność na skypie napisze kilka słów o moim Tacie który jak może Pan pamięta walczy z NU od 9 miesięcy. Na początku lekarze nie rokowali tego przypadku pozytywnie nawet powiedziałbym więcej spisali troszke Tate nie dając żadnej diety itd mówiąc co robić i co jeść na co się ma ochote, żyć i łapać życie garściami.. .W klinice gersona do której też próbowaliśmy się dostać zresztą także z Pańską pomocą  także były nici a mimo wszystko Tato się nie poddał, stosuje dietę okrojoną w mięsko, cukry,dużo soków ze wszystkich możliwych warzyw, owoców, nasiona, jądra moreli, herbatki oczyszczające i dużo ruchu (siłownia, basen kilka razy w tygodniu) a przede wszystkim silna i niezachwiana niczym wiara w Pana i chęć wyzrowienia. Przez te wszystkie miesiące radio i chemioterapii wmówił sobie i z niecierpliwością oczekiwał dnia kolejnego rezonansu  który miał pokazać efekt leczenia i nie lekkiej pracy oraz zmiany stylu życia. W dniu odebrania i konsultacji lekarskiej po uprzednim badaniu wynik przerósł wszelkie oczekiwania, lekarze z lekko osłupiałymi minami i niedowierzaniem stwierdzili, że od momentu usunięcia częściowo guza mierzącego około 6cm nie pozostalo nic poza czystą dziurą wypełnioną  płynem :) Rodzice ze łzami szczęścia w oczach wrócili do domu z kolejnymi receptami na dwa ostatnie kilkotygodniowe seansy chemi. Jak potoczą się dalsze rezultaty leczenia, czas pokaże. Wiadomo napewno,że wiara w wyzdrowienie tylko się umocniła. Bóg potrafi przenośić góry a co dopiero pomóc bezbronnym owieczkom :)
Pozdrawiam Piotr ze Szwecji...
Świadomego smacznego :))

Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

Z lekka ważny list :)

Przedstawiam Ci list naszej czytelniczki, który będzie dla wielu zagadką, bo skrywa drugie dno, a poza tym nawiązuje do "teorii Nu" :)) Jak się czujesz już nie jako pacjent z r..., ale jako nubiś ? :) możnaby rzec, zupełnie inna jakość życia, a zmieniłeś tylko tę część w Twojej głowie, która nawiązywała do tego z czym kontaktu mieć nie chciałeś.
Coraz bardziej sobie uświadamiam, że nie mogę na tym blogu mówić wprost o wielu rzeczach na temat nu, bo staje się jawnie w opozycji do obecnej doktryny.
Dlatego mili czytelnicy, wytężcie proszę szare komórki.
Wnioski oczywiście każdy wyciąga sam, do niczego nie namawiam, każdy ma swój czas i idzie do przodu tyle ile mu własna strefa komfortu pozwala.
I pamiętaj, że nie musisz nigdzie iść, aby odnaleźć zdrowie, czasami wystarczy zejść wgłąb siebie, aby tam odnaleźć "przełącznik". Tak, to czasami wyprawa w nieznane, ale warta miana wyprawy po skarb.

Czytałam Twojego posta, jest niesamowity. Słowo na r, nie może mi przejść przez gardło, bo jest teraz po to by tylko straszyć, straszyć i straszyć, a nam strach jest niepotrzebny.
Kupię książkę, już kilka przeczytałam. Teraz czytam książkę pt.:"Miłość, medycyna i cuda" Berniego Siegela, możliwe, że czytałeś. Ciekawa książka.
Dziś wzięło mnie, żeby zadzwonić do swojej babci, która mnie wychowywała, ale ostatnio nie miałam z nią kontaktu[...] więc nie dzwoniłam, a moja babcia już  telefonu nie odbiera.
[...]
Babcia mówiła mi, że jak była młoda to miała problem z piersią, miała zaczerwienioną brodawkę, która ją bolała (ja mam tak samo) i jeszcze ta brodawka się wciągała do środka, tyle, że dodała, że dawniej rak nie był taki modny jak teraz i ona z tym nigdzie nie była, bo i nie miała czasu, miała czworo małych dzieci, którymi musiała się zająć i minęło jej to. Moja babcia odkąd pamiętam zbierała zioła i zawsze powtarzała, żeby odkwasić organizm, ja tego wtedy nie rozumiałam.
Teraz babcia ma 91 lat i mówi mi, że nigdy nie sądziła, że tyle dożyje.
Wiesz co? Napisałam Ci to, bo właśnie uzmysłowiłam sobie, że teraz rak jest po prostu modny, modny jest strach przed nim, to straszenie przybrało formę pandemii, ktoś dokładnie wie jak strach wpływa destrukcyjnie na organizm.
Pewnie, gdyby babcia była młoda w naszych czasach, to kwalifikowałaby się do operacji itp. Inna sprawa, to nie wiem, czy by poszła do lekarza, bo ona zawsze ich unikała. Dawniej nie było tego strachu, więc ona też się jakoś specjalnie nie trwożyła, miała małe dzieci, więc umysł mówił: musisz żyć.
Jak dobrze, że są ludzie tacy jak Ty, którzy wspierają tych, którzy się dowiedzieli o Nu :-)
Terapeuta jest mi potrzebny - nawiążę kontakt.
Dzięki jeszcze za to, że kiedyś napisałeś mi jak widzisz Boga, miałeś rację.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Edyta.


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.