poniedziałek, 24 lutego 2014

Dostałem taki list :)))))))


Jeśli kogoś nie znudziły jeszcze historie sukcesu czytelników, oto proszę następna :)))) a cooo :))
Podkreśliłem i pokolorowałem ważne momenty.
Witaj Grzegorzu,

Pamiętam gdy w listopadzie 2012r wysłałem do Ciebie maila z prośbą o radę co mam robić. Diagnoza: keratocysta w kości żuchwy. Miejscowo złośliwy guz, który podziurawił kość jak rzeszoto.
Propozycja leczenia w Klinice Chirurgii Szczękowej na Lindleya w Warszawie byłą krótka: wytniemy panu pół żuchwy, wyłuszczymy ją ze stawu, wstawimy tytanową płytę, która będzie wisiała luźno, bo nie będzie zakotwiczona w stawie żuchwowo - skroniowym i trochę zmielonej kości pobranej z miednicy żeby wypełnić miejsce. Na moje pytanie co z możliwościami jedzenia, mówienia, czucia i poruszani ustami usłyszałem, że przetną mi wszystkie nerwy, że stracę władzę na prawą stroną twarzy, ust itd. Słowem wyjdę kaleką bez gwarancji że wyskrobana keratocysta się nie odnowi.

Skąd się wzięła? Z nieuwolnionego gniewu, napięcia, stresu, ciągle zaciśniętych szczęk. Przyszła żeby mi pokazać miejsce, które przez dziesięciolecia zaniedbywałem.
Ale 15 miesięcy temu jeszcze tego nie wiedziałem.

Wyszedłem z tego szpitala z jedną myślą: nie kupuję tej wersji którą sprzedała mi Pani Ordynator (och, złość się we mnie budzi na jej wspomnienie. Ilu ludzi którzy jej uwierzyli okaleczyła tak jak chciała mnie?). Potem była propozycja operacji w prywatnej klinice. Inny świat niż lekarzy z Uniwersyteckiej kliniki. Kompetencja, otwartość, najnowsze techniki leczenia.
Ale nie mogłem się na to również zdecydować i powodem nie były pieniądze, choć kosztowało to niemało.
Czułem wewnętrznie że jest inna droga. Droga która jest moją własną.

A potem przyszły poszukiwania i zmiany. Dzięki bliskim mi osobom i tym zupełnie nowym, którzy nagle zaczęli pojawiać się w moim życiu.
Po kolei:
Dieta, czyli gotowanie, pięć przemian, suplementacja i to co najważniejsze praca z lękiem. Z tym lękiem który mnie paraliżował i nie pozwalał się uwolnić od pętli myśli która krążyła w mojej głowie: to cię zabije , okaleczy. Choć z drugiej strony było potężne przeświadczenie o mojej mocy samouzdrowienia.
Ta praca z przekonaniami to był klucz. Możemy to nazwać psychoterapią.
Bolało chwilami tak bardzo, że myślałem że tego nie wytrzymam. Wiadra wylanych łez, wiszących do pasa „gili” z nosa, bezsilności
Ale to był klucz, klucz do poznania siebie bez masek, klucz do akceptacji siebie w tej najprawdziwszej wersji – czasami nie najpiękniejszej. Klucz w ogóle do akceptacji i pokochania siebie jako najważniejszej dla mnie osoby na tym świecie.

I cały czas czytałem Twoje posty.

Wczoraj byłem na badaniach. Po 15 miesiącach. Dlaczego tak długo? Po prostu dałem sobie i mojemu ciału czas na zmianę. Poszedłem na nie z ciekawością w miejscu niegdysiejszego lęku. Bo dzisiaj już się nie boję, już się sam nie straszę. Dzisiaj jestem ze sobą, w akceptacji siebie.
Lekarz powiedział: WOW!!!
Bo dziura w mojej żuchwie jest o połowę mniejsza. Komórki moich kości odradzają się i wypełniają puste, wyniszczone przez keratocystę przestrzenie.

W takiej chwili czuje się tylko radość.
Mogę powiedzieć dzisiaj: JA to zrobiłem.

Jestem z Tobą Grzegorzu w każdej chwili gdy mówisz ludziom, że jedynym sposobem jest wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoje życie. Gdy mówisz o potrzebie wyjścia ze starych przekonań, aby świadomie zbudować nowe. Gdy mówisz o świadomym życiu.

Wiesz, ja też chodziłem po ogniu. I przyłączam się do Twojego zdania: strach nie istnieje naprawdę. To my sami się straszymy.
Życzę Ci radości ze świadomego odkrywania siebie coraz dalej i dalej – do najodleglejszych granic.. Po to tu przecież jesteśmy.

Ściskam mocno
Jarek
I gdybyś mnie teraz zobaczył, ujrzałbyś płaczącego faceta :)) ze szczęścia :)
To jest po prostu NIESAMOWITE !
Mam nadzieję, że to początek (r)ewolucji Świadomości jaka się dokonuje !!
Czas już zrzucić kajdany lęku ! Jakie to piękne wspomnienie, gdy cały świat był placem zabaw...

Nie wiem również czy zauważasz, że z tych listów, które Ci wysyłam wyłania się jeden mniej lub bardziej powtarzający się schemat :) Takie schematy lubimy do momentu w którym znowu staną się zbędne :))

Jarek: zmiana diety + praca z psychiką, emocjami + suplementacja (czyli właściwe wsparcie jak i odżywienie)
Mama Moniki: lekarze dali jej 3 mies. życia, żyje już ponad rok, ma się świetnie :) we wrześniu miała tyle energii, że musieli ją powstrzymywać od pracy w ogródku :))) a skończyła 60tkę :))
zmiana diety + praca z psychiką, emocjami + suplementacja
Teściowa Wojtka: zmiana diety ("zrobiliśmy kompletne czyszczenie lodówki") + praca z psychiką ("uświadamiała ją jak ważne jest to, co się je jak i to, co się myśli) + suplementacja
Zofia (jej historia już była, ale wróci niebawem): aby zrozumieć właściwe podejście musiała dostać nawrotu, ale później... zmieniła dietę + włączyła suplementację rozumianą także jako właściwe odżywienie organizmu + dokonała zmian W SOBIE: zaczęła W KOŃCU robić w życiu to na co zawsze miała ochotę :) a skoro psychika nie ma powodu, aby chorować ciało zdrowieje :)
Justyna: operacja (jak widzisz nie odmawiamy zasług lekarzom) + gerson + suplementacja + praca z psychiką.
Paweł i Lidia - rygorystyczna zmiana diety + suplementacja + praca nad sobą (uwolnienie przeszłości) + zaczał robić to, o czym zawsze marzył, ale miał do tej pory inne wymówki. Lidia mi właśnie opisała, że pozbyła się nadmiaru cholesterolu :))
Magda z G.: mam nadzieję, że to ją zmobilizuje do opisania w końcu swojej historii :))
Karolina, ja sam - oboje poddaliśmy się leczeniu klinicznemu, ale dokonaliśmy zmiany na wszystkich poziomach życia.
Nie wymieniłem wszystkich, więc nie czujcie się urażeni proszę, ale chętnie o Was przypomnę, jeśli Wy sami mi o sobie przypomnicie :)

Jeszcze masz wątpliwości ?
Twoje ciało NIGDY nie było oderwane od psychiki. Skąd Twoim zdaniem wzięła się tzw. psychodietetyka ? albo psychoonkologia ? Jeśli zbudowałaś sobie (bo pewnie w większości zainteresuje to panie)  murek z nadmiaru ciałka wokół siebie to zobacz czy przypadkiem 1- nie gra coś w temacie poczucia bezpieczeństwa w relacji ze światem lub np. mężczyznami "świat jest taki..., więc się odgrodzę.". 2- w Twoim polu emocjonalnym nie wydarzyło się coś, co podkopało Twoje poczucie wartości i ważności siebie. A może masz w swoim otoczeniu "kraba" który cały czas umniejsza Twoją wartość ? Oczywiście spójrz także na nawyki żywieniowe. A może po prostu więcej gromadzisz niż wyrzucasz, więc organizm chcąc przetrwać nie ma wyjścia jak tylko chować wszystko w tkankę tłuszczową "na lepszy czas".

Ok 30 lat temu pewna pielęgniarka pracująca w hospicjum postanowiła przeprowadzić badanie i przepytała pacjentów tam przebywających czego żałują najbardziej w swoim życiu ? Odpowiedzi można było sprowadzić do 3 zjawisk: praca (nie byłem spełniony, dawałem sobą pomiatać), związki (albo jeden bylejaki lub inne nieudane), tak bałem się co inni o mnie pomyślą, że przestałem się realizować.
Twórca psychoonkologii (nazwisko zapomniałem), który rozpoczynał swoją pracę w NY pytał się pacjentów: gdybyś miał coś zmienić w swoim życiu, aby być zdrowym... co by to było ?
Wiesz jakie były główne motywy zmian ? praca, związki, własne wnętrze.

Wyjście spod matrixa nie jest łatwe czasami, choć możliwe.
Wierzę w Ciebie i wraz z Innymi czekamy na Ciebie po drugiej stronie tęczy :)
Skorzystaj z Mocy, którą dostałeś wraz z narodzinami we właściwy sposób. TY NADAJESZ JEJ KIERUNEK ! Wpływ myśli na ciało jest tak realny jak lekcje fizyki w których uczestniczyłeś.

Do zobaczenia :)



Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

4 komentarze:

  1. znam Jarka osobiście i potwierdzam proces zmian, który przeszedł. Jest wciąż na swojej drodze zmian. Trzymam mocno kciuki i cieszę się razem z nim. Pozdrawiam.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. BRAWO, BRAWO!!!! Jesteś niesamowity! I Jarek, i Grześ!!!

    pozdro:) Paweł

    OdpowiedzUsuń
  3. Bierzemy swoje sprawy w swoje ręce i odpowiedzialność za swoje życie. Nie jest to takie starszne, jak sie wydaje. Jest to zwrot o 180 stopni. Konieczny by wygrać tą parię szachów. Jakie paliwo lejesz do baku, tak jedziesz. Karmisz sie trucizną, nie licz na zdrowie, tylko konanie w meczarniach... Takie są reguły gry. Nieznajomość ich nie jest żadnym wytłumaczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i jak tam pan Jarek? Mnie też upatrzyło sobie to 'cudo'...... :(

    OdpowiedzUsuń

rak jest uleczalny: