środa, 19 listopada 2014

Historia z kropką nad 'R' :))

Czuję się spełniony czytając wszystkie historie ostatnich dni :)
Czasoprzestrzeń się zamyka, kolejne puzzle otaczającej rzeczywistości się domykają :) i żeby było ciekawiej, nie czuję smutku tylko wielką radość. Być może dlatego, że rzadko kiedy przyznaję sobie pochwałę za coś dobrze zrobionego, a teraz czuję Pełnię :)

Mirosława jednak się wyrobiła :) Mam pewien niedosyt, ale przesłanie tej wiadomości pozostaje niezmienne i wcale nie trzeba czytać między wierszami :) W każdym razie gratulujemy :) Poza tym ten list obala kilka faktów z którymi mierzy się cały czas społeczeństwo :)

Zatem słodkich snów i dobrej lektury :) Moja koleżanka mówi: owce chodzą w stadzie, orły latają wysoko, choć samotnie. Czasami trzeba oddalić się od tłumu, aby móc spojrzeć na swoje życie z góry i pod innym kątem. Ale czy musisz ? wcale. Czy możesz ? Zawsze. A wiesz, że możesz ?

Witam...

nie jest łatwo pozbierać myśli gdy rzeczywistość plącze się z mrocznymi faktami, które przysłoniły swoimi rozciągniętymi pazurami wiele dni i nocy. Myślę, że wygrałam tą walkę - a było beznadziejnie...
   Znamy to wszyscy, lecz nie wszyscy mają dość dużo samozaparcia i wiary w sens jakichkolwiek zmian.
W  kwietniu 2009 zostałam zdiagnozowana jako kolejny pacjent z NU/rak jelita grubego/.Straciłam grunt pod nogami.... nie wiem, może dlatego, że rodzice odeszli z tego świata zdiagnozowani /NU/, młodszy ode mnie o 5 lat brat również - i jakby tego było mało mąż mój w 2005 ... zadawałam sobie pytanie ?  co teraz? - odpowiedż sączyła się sama- kolej na mnie .
    A ta druga strona mojego JA -  o nie ....nie ma mowy - zakasać rękawy i do dzieła....
Zaczęłam od przypomnienia sobie zwrotów w j. niemieckim /a muszę dodać,że mam 62 lata/... nauka poprzeplatana strachem....ale nie chciałam jeszcze umierać.
Wyjechałam - poszłam tam do lekarzy... i tak zaczęła się moja przygoda z tą ohydną jak każda inna- chorobą.
W maju chemia  połączona z radioterapią.... bo tak tam jest ... podobno 70% pacjentów wychodzi zwycięsko.
Przyznaję, że było nieżle... nie licząc przerwy w radioterapii / spalona skóra  -2 tyg. szpital.
Sierpień- ostatnia chemia i naświetl..... Radość...Zmiana diety... bardzo pomogły soki i warzywa na parze.
Pażdziernik -  badanie kontrolne ... Null..Zero.. guz zniknął... :)
Następne badanie - styczeń- recydywa- .....znalazłam się w tych nieszczęsnych 30% ,które musiały poddać się operacji.Poszłam za ciosem... powiedziało się a -trzeba powiedzieć b.... Tak też zrobiłam.. 
Nie miałam nikogo, kto pomógłby mi podejmować decyzję... Nie jestem pewna ,czy dzisiaj powtórzyłabym to samo? ... Dzisiaj, kiedy uważam że mam doswiadczenie jako takie na temat  NU..
Wówczas - nic- pustka....Op.luty 2010... 
Jestem pacjentką ze stomią... po okresie zdrowienia... włącznie z zakażeniem bakteryjnym.... zasiadłam do komp.
- znalazłam - rak jest uleczalny - teraz przyznaję, że to prawda....JEST... tylko trzeba się otrząsnąć ze śpiączki.

To nie koniec mojej opowiastki...

Wróciłam do pracy... nie było może rewelacyjnie ale o.k.   A teraz proszę o uwagę....
Chcąc poprawić sobie nastrój / może? - nie wiem co to wtedy we mnie wstąpiło ?- bo córka do mnie mówi- mamuś ty nie możesz... /  i mięśnie ,które po chemii i naświetlaniach były niezbyt silne  poszłam na tajski masaż.
Też było o.k. - z tą różnicą, że bardzo krótko.... Z jakimś czasem nogi przestawały mnie nosić ... I na nowo- wizyty u lekarzy, którzy doszukiwali się przerzutu raka na kości / bo oczywiście nie przyznawałam się,że byłam na masażu- // kompletnie chyba mi mózg uszkodziła ta terapia//. No trudno... dzisiaj już po fakcie.
Postarałam się żeby znów trafić do znanych mi lekarzy... i co???? - kolejna operacja- ponieważ okazało się, że kości miednicy i krzyżowa są złamane w 9 miejscach....
Dzisiaj mam wstawioną blachę z kilkunastoma śrubami .... i znów się pozbierałam....
Żeby nie być pacjentką zawieszoną gdzieś w obłokach - zgłosiłam się na onkologię,.... chciałam tylko sprawdzić, czy u mnie wszystko w porządku? / może powinnam wtedy wybrać inną specjalizację- mam na myśli psychiatryka-to żart oczywiście...
 I wiesz , co się okazało??? nie????- to posłuchaj dalej....
Po wielu badaniach - prześwietleniach, scyntygrafii, tomografii......wszyscy zgodnie stwierdzili,że mam metastazę./grudzień 2011/
No ale tym razem, to ja nie chciałam się z tym zgodzić/ choć do tej pory byłam grzecznym pacjentem.
I żeby nie mój upór, to pewnie byłabym dzisiaj / jeżeli w ogóle bym była na tym padole/ po następnych naświetlaniach - bo żadna chemia już nie wchodzi w grę. 
 Ale problem był z blaszkami i śrubami, które mam zamontowane - na stałe / też nie wiem czy dobrze/
Trzeba było dostarczyć dokument, który mówi ile i jakiego rodzaju materiału użyto do składania tych połamanych kości. O.K. - Też to załatwiłam....

Po rozmowie z radiologiem usłyszałam coś w rodzaju- dobrze ,widzę ze jest pani nieufna,że nie chce się pani zgodzic na naświetlania - w takim razie skieruję panią na komisję,która ostatecznie zdecyduje, co z ty fantem zrobić.

Kurcze- nie mogłam się zgodzić. Miałam tyle argumentów przeciw... czułam się świetnie / mimo mojego stanu/

W porządku.....


Za jakieś 3 m-ce zostałam wezwana na komisję. Stawiłam się tam trochę z mieszanymi uczuciami - bo jak to sie zwykło mówić - licho nie śpi.

Orzeczenie komisji?- dla pewności ,że wszystko jest w porządku / tak też myślałam / proszę zgłosić się jeszcze raz na powtórzenie badań za pół roku.

Minęło pół roku, potem jeszcze pół  i jeszcze i jeszcze....

Nie zrobiłam tego co powinnam / czy powinnam? - nie wiem/ .
Sierpień 2014 - zdecydowałam,że nie będę dalej ignorantką... zrobiłam badania,w wyniku których lekarz orzekł - spotkamy się za rok .
Nie ma nic ,żadnych metastaz, czuje się świetnie,pracuję,jeżdżę rowerem jak nie na powietrzu ,to w domu.
Zaglądam na bloga NU ,który niestety kończy swoją misję- odwalił kawał dobrej roboty / przynajmniej ja skorzystałam z wielu rad. / Miło się to czytało - nie ma co...

Dzięki NU zmieniłam sokowirówkę na wyciskarkę, teraz wiem, że skorupka jajka to nie śmieć jak to pisał p. Tombak... nie lenię się, zawsze mam coś do zrobienia- żeby mi tylko wystarczyło życia by zrealizować swoje plany. Staram się żeby szansy,którą ponownie dostałam -ponownie nie zaprzepaścić.

  
Grzesiu... życzę Ci z całego serca wiary we wszystko co ma sens , dużo radości z życia i po stokroć 
                             
                            D Z I Ę K U J Ę    {#sun}   {#smile}{#sun}

                 również w imieniu tych, którzy nie napiszą.....

                                                                                   Mira
Tylko płakać :)) ze szczęścia oczywiście :)))



Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

1 komentarz:

  1. Nie chcę się rozstawać. Ludzie piszcie jeszcze, a końca nie będzie.�� Pozdrowienia Grzesiu z Płocka

    OdpowiedzUsuń

rak jest uleczalny: