sobota, 18 grudnia 2010

Historia z mięsem i cukrem z tle


Naszło mnie dzisiaj, aby przytoczyć fragment własnej historii ze szpitalnego łóżka, kiedy to i ja zmagałem się z nowotworem. A że doceniłem znacznie bardziej niż lekarze wartość leczenia żywieniowego o co będę zabiegał, o czym będę krzyczał i o co będę apelował... stąd niniejszy wpis.

Czas: Listopad 2008
Miejsce: Centrum Onkologii - Instytut im. M. Curie-Skłodowskiej w Warszawie
Piętro V - Klinika nowotworów układu chłonnego, czyli chłoniaki po prostu. Korytarz.
Osoby występujące: Ja - Grzegorz (G), Pani Doktor (PD) - nie wiem czy zgodziłaby się, więc jej nazwiska nie przytoczę, ale dodam, że pełni funkcję sprawozdawcy na kolegiach i jest cenionym onkologiem.

G: Pani doktor, chcę prosić o zmianę diety na bezmięsną
PD: Dobrze, skoro Pan nie toleruje mięsa to proszę bardzo
G: Nie, nie, fakt, że po mięsie kiepsko się czuję, a jednak dostajemy je 2 x dziennie (!), ale nie wydaje się Pani nieco niewłaściwe przyjmowanie mięsa w takiej chorobie ?
PD: Co ma Pan konkretnie na myśli ?
G: Z tego, co naliczyłem do tej pory wlano we mnie ok 60 litrów antybiotyków. Już na biologii uczą, że antybiotyki wyjaławiają m.in. florę bakteryjną w jelitach, a probiotyki dostałem dopiero tydzień temu, wiec jeśli do wyrżniętych w pień kosmków jelitowych płaskich jak dywan Alladyna wrzucę mięso... to co będzie je miało trawić ?
PD: Nie wydaje mi się, aby to było właściwe podejście :)
G: Chodzi mi o to, czy to mięso nie gnije mi w jelitach i nie zatruwa ponownie organizmu, który i tak jest obciążony chemią, tzn. moja wątroba ?
PD: (chwila ciszy)... Być może ma Pan rację.
G: No dobrze, Dziękuję, to proszę o zmianę w rozpisce kuchennej.

Dalszych komentarzy na temat diety nigdy więcej nie usłyszałem.

Historia ta choć krótka w brutalny sposób pokazuje w jaki sposób nasi lekarze nie widzą OCZYWISTEGO związku między leczeniem a dietą / żywieniem. Z tego, co pamiętam o antybiotykach uczyli Nas już w IV albo VI klasie podstawówki :( gdy wprowadzono temat penicyliny jako pierwszego antybiotyku.

O mięsie nie ma sensu się rozpisywać (chyba, że jeszcze kiedyś to zrobimy), każdy przytomny i świadomy pacjent zdaje sobie sprawę, że to zakazana potrawa w tej chorobie.

Podobnie jest z cukrem... na sali szpitalnej podaje się słodki kompot i słodzoną herbatę. Nie robi to na nikim wrażenia, że chore komórki wykorzystują metabolizm glukozy do wzrostu, a bynajmniej, że glukoza gromadzi się w okolicach największych stanów zapalnych (vide Antyrak: Dr Schreiberg - rozdział Rak jako niegojąca się rana). W końcu w trakcie badania PET podaje się nic innego jak pierw. promieniotwórczy i... właśnie glukozę, która w połączeniu z nim dosłownie świeci na ekranie komputera (!!) wskazując lekarzom największe zogniskowanie glukozy mogące wskazywać na tzw procesy rozrostowe.

Ale Ci sami lekarze nie widzą związku między cukrem podawanym w szpitalnej diecie, a chorobą :(
Pragnę tylko wymienić, iż sam dr Schreiber wymienia wzrost spożycia cukru na głowę mieszkańca białego świata z 3 do 70kg ROCZNIE jako jeden z elementów tworzących epidemię raka na świecie.

Poniższy filmik ukaże coś więcej.

Dodatkowo trzeba powiedzieć, że cukier jest czynnikiem prozapalnym i zakwasza organizm. Organizm chcąc zalkalizować krew podejmuje walkę czerpiąc z magazynu składników mineralnych i witamin. Dodatkowo jak wykazał dr Rybczyński (odkrywca preparatu ANRY) - grzyb i guz to dwa bratanki. Tam, gdzie w organizmie znajduje się guz wysoce prawdopodobne, że istnieje również grzyb. Grzyb wytwarza dookoła guza kwaśną otoczkę pleśniową blokującą do niego dostęp limfocytom, DLATEGO tak ważne jest, aby połączyć (jeśli to konieczne) leczenie tradycyjne z DIETĄ. Nasz organizm z pewnością będzie Nam wdzięczny.

A jeżeli już ktoś musi słodzić, bo bez tego jego życie traci sens polecam syrop z Agawy. Cena to kilkanaście do kilkudziesięciu złotych za pół litra do dostania w zdrowych sklepach. Jeżeli ktoś decyduje się na miód to proszę pamiętać, iż powinien być dodany do ciepłego napoju, a nie gorącego.




---
Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco!

4 komentarze:

  1. "Podobnie jest z cukrem... na sali szpitalnej podaje się słodki kompot i słodzoną herbatę. Nie robi to na nikim wrażenia, że chore komórki wykorzystują metabolizm glukozy do wzrostu"
    Bialy cukier jest wybielany chlorkiem wapnia, wiec nawet jak czlowiek jest zdrowy i spozywa cukier to predzej czy pozniej stanie sie pacjentem. Ile wapnia musi byc zabranego z kosci aby organizm mogl przyswoic cos takiego.
    Niestety, ale szpitale nie sluza zdrowieniu... w sumie moglo byc jeszcze gorzej np hamburger i slodki napoj gazowany do popicia czyli to co na wlasne oczy widzialam w szpitalu kanadyjskim ;). Przykre.

    Co sie tyczy jelit, to niewielu lekarzy zdaje sobie sprawde jak wazna role pelnia jelita i ze od ich stanu zalezy prawidlowe funkcjonowanie ukladu immunologicznego. Coz... 5-10 minut na zajeciach z histologii na studiach medycznych na temat tak waznej struktury jakim jest tkanka limfatyczna zwiazana z blonami sluzowymi przewodu pokarmowego (gut associated lymphoid tissue, GALT) to za malo. Ja wiem, ze sa lekarze, ktorzy naprawde chca pomoc czlowiekowi, ale ten caly system nauczania na studiach jest tak skonstruowany, aby gdy czlowiek trafi do lekarza na zawsze pozostawal pacjentem i do konca zycia wydawal swoje ciezko zarobione pieniadze w aptekach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do słodzenia osobiście polecam stewię - nie dość, że naturalna, słodka to jeszcze posiada właściwości przeciwzapalne. http://czarodziejska.wordpress.com/2013/06/19/stewia/

    OdpowiedzUsuń
  3. W OGÓLE NIE UŻYWAM CUKRU OD 23 LAT JESTEM DIABETYKIEM /MOŻE I WCZEŚNIEJ ALE O TYM NIE WIEDZIAŁAM/ NICZEGO NIE SŁODZĘ. PRZYZWYCZAIŁAM SIĘ JUŻ DO TAKIEGO NIESŁODKIEGO ŻYCIA I NIE WIDZĘ INACZEJ. MOŻNA BEZ TEGO CUKRU I INNYCH SŁODZIKÓW ŻYĆ.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie słodzę już od 23 lat, a mam w tej chwili 33. To prawda, że u nas nie zwraca się uwagi na dietę, a większość lekarzy, z którymi miałam styczność w Centrum Onkologii w Warszawie, traktowali moje pytania z tego zakresu jak fanaberie. Tak samo miała się sprawa z medycyną naturalną. W trakcie naświetlań piłam sok noni, a lekarz popukał się w głowę i stwierdził, że lepiej by było gdybym kupiła sobie butelkę szkockiej. Takie podejście lekarzy sprawia, że ludzie przestają wierzyć w inne metody niż konwencjonalne.

    OdpowiedzUsuń

rak jest uleczalny: