wtorek, 13 września 2011

Co może dać Ci choroba ?

Na początek... jak się podobał program z Arturem ?
Tak w ogóle: zapraszam na Winobranie do Zielonej Góry :) W sobotę śpiewała Kasia Wilk i Mezo, dziś Kasia Cerekwicka, będzie też pani Grzeszczak, był Proletaryat... + wino z wiejskiej winiarni, smakołyków bez liku, koguciki na patyku i z piernika chaty :) Więc przybywaaaaajcie :) I dajcie wcześniej znać to się spotkamy :)

Tak wiem, paskudny temat, szczególnie w obliczu, które człowiek sam sobie funduje, ale nie sposób tego tematu nie omówić, a choćby o nim nie wspomnieć. Coś dużo tych "nie" dzisiaj, nie ? :)
Rzecz ma się następująco... w psychologi nosi to nazwę "syndromu wtórnej korzyści". Ekonomiści znają to pod nazwą "kosztu alternatywnego". Np. nie pójdę na koncert, ale dzięki temu spędzę miło czas patrząc głęboko w oczy jakiejś dziewczynie heh Kosztem alternatywnym w tym przypadku jest miło spędzony czas.
Wtórna korzyść jest zjawiskiem podobnym. Dotyczy nie tylko osób obdarzonych / z wykształconą Osobowością typu "C" (zwróć uwagę, że użyłem słowa wykształcona, bo ona powstaje w procesie najczęściej wychowania), ale też wielu naszych codziennych aktywności.
I dotyczy nie tylko nowotworu, ale każdej innej choroby, tzn. może dotyczyć.

Przykład 1: matka pracująca na 3 etatach (praca, dom, dzieci), nie uzyskująca pomocy w swoich działaniach od męża (tudzież członków rodziny) jest po prostu zmęczona i wkrótce pada i zaczyna chorować. Na skutek choroby uwaga rodziny zostaje skupiona na niej, dogadzają jej, dbają o nią... wiele z tych aspektów zyskuje cechy naturalnego porządku, czyli tego, jak powinno się to przejawiać na co dzień.  Ale na skutek deficytów emocjonalnych przyzwyczaja się do takiego stylu "bycia chorą" i rozkręca spiralę. W tym momencie następuje przeszeregowanie w rodzinie i zamiana ról i w zależności od relacji wewnątrz matka pozostaje na swojej pozycji "chorej osoby" albo zostaje wykluczona. Typowy mechanizm zwierzęcy - najpierw jesteśmy zwierzętami, a później istotami społecznymi, ale wystarczy by dać komuś alkoholu i wszystkie dyplomy magistra wskazujące rzekomo na stopień dojrzałości można sobie wsadzić :)... na półkę z książkami :)

Przykład 2: Osoba z wykształconą Osobowością typu "C" (jak cierpiętnik chciałoby się rzec) TKWI w nielubianej przez siebie pracy, której nie jest w stanie zmienić, bo nie pozwala jej na to niska samoocena oraz brak wiary w siebie. Jest osobą inteligentną, ale nie nauczono jej wyznaczać zdrowych granic, bronić siebie oraz sięgać Wyżej - po Marzenia. Nazwijmy ją Rozmarzona Marzena. Marzena rozmarzona w swoich marzeniach :) nie widzi, że sytuacja w której się znalazła jest wynikiem jej wyborów - nieudanych, ale jednak wyborów. Nie jest w stanie podjąć decyzji o zmianie, bo nauczono ją, że "pracę należy szanować za wszelką cenę" (niestety czasami płaci się życiem). Szczególnie, gdy tej pracy jest mało "więc gdzie ty dziecko będziesz szukała" - tak powielane są wzorce pokoleniowe. Marzena ma marzenie... mieć "fajną pracę i dużo zarabiać". Niestety, gdy zapytać się ją o jaką pracę chodzi odpowiada "W sumie to nie wiem, żeby była fajna". Tego jej nie zazdrościmy. Ponieważ nie widzi (albo nie chce) w którą stronę skierować swoje kroki, nie idzie nigdzie licząc, że "coś się zmieni". Ale ludzie tak łatwo się nie zmieniają, bo zmiana rodzi lęk. Lęk przed nieznanym. Niewielu jest w stanie pójść w ciemno, bo 1- nie uczą nas tego, 2- poczucie bezpieczeństwa uzależniamy od istnienia przesłanek zewnętrznych zamiast wewn. przekonania (w końcu co myślisz to tworzysz), 3- to domena tzw. ludzi sukcesu, którzy nie różnią się NICZYM od "przeciętnych" poza softwarem w głowie :) Nasza Marzena popada we frustrację i nic dziwnego. Nie podnosi głosu w swojej sprawie, bo z tyłu słychać głos babci i mamy, że jak się wynurzysz to Cię zwolnią i co ty dziecko zrobisz :/ Ano nic, znajdziesz co innego. Ale obezwładniający lęk ściska za gardło i Marzenie przybywa obowiązków. Siedzi dłużej w pracy rezygnując z resztek życia towarzyskiego, które i tak nie było szalone, bo trudno z nią było wytrzymać, znajomi oceniali ją jako "typ narzekający". W głowie Marzeny pojawia się pierwsza myśl "a żeby to wszystko szlag jasny trafił, mam dość, poszłabym chętnie na zwolnienie". Mówisz, masz. Ciało napędzane impulsami z podświadomości odpala program "przydałoby się zwolnienie", a poziom kortyzolu wyłącza racjonalne mechanizmy przetrwania, więc w ramach poprawy nastroju Marzena sięga po czekoladki, lody, pizze, fryteczki i pączusie. Dawniej jeszcze jadła warzywa, ale teraz ? "gdy nam tak źle na świecie przecież mi też od życia coś się należy". Tak zaczyna się Faza II - nazywana przeze mnie Samonakręcającą się Spiralą. Faza III jest tylko kulminacją i mieszaniną bólu, zgryzoty, poczucia Nie-Mocy i coraz bardziej słabnącego ciałka. W tym momencie jej podświadomość dokłada wszelkich starań, aby spełnić jej życzenie, a i ona nie ułatwia sobie życia zwracając uwagę tylko na negatywizmy, mimo, iż zawsze może spojrzeć na coś inaczej. W pewnym momencie następuje BAM... i nic dziwnego. Ciało nie wytrzymuje, pojawia się choroba. Może być jakakolwiek, niekoniecznie nowotwór, byle długa i uwalniająca od cierpienia, które ją spotkało w życiu, mimo, iz nadal nie widzi, że to był jej wybór. Ale tak wygodniej. Choroba daje Wolność, którą przecież mogła WYBRAĆ dużo wcześniej bez doświadczania tylu nieprzyjemnych rzeczy po drodze. Bo przecież mogła. Mogła nie wiedzieć, że może, ale to nie wyłącza tego, że mogła. I tak koło się zamyka.
Grymas cierpienia na twarzy (bo przecież społeczeństwo uczy, że chory = smutny) przykrywa wewnetrzne poczucie radości i wyraźnej ulgi wewnątrz. Koniec problemów ! uffff. I co z tego, jeśli w odpowiednim momencie, trzeba było tylko poszukać, pogrzebać i zamiast koleżanki "co Ty Marzena, nie bądź głupia, psycholog Ci nie pomoże, taka jedna ode mnie z pracy Kaśka Wasilewska była u takiego jednego, tyko kasę z niej wyciągnął i nic nie pomógł" - wystarczyło posłuchać Siebie. A to czasami trudniejsze, niż dokonać wyboru w Wyborach. Coś mi się dzisiaj dziwnie słowa układają haha
 Tak Rozmarzona do niedawna Marzena zafundowała sobie wtórną korzyść. Niestety jak powiedział pewnego dnia pewien Nauczyciel "Gdziekolwiek pojedziesz, choćby na drugi koniec świata, wszędzie zabierzesz ze sobą swój umysł".

Oczywiście historia Marzeny jest skrócona i czasami są różne jej warianty, ale zazwyczaj działa to właśnie tak. Schemat jest podobny.

"Bycie chorym" daje również wiele korzyści, ale o tym wiesz sam. Dlatego sięgając do ŹRÓDEŁ choroby należy zobaczyć, czy choroba to nie jest po prostu ucieczka. Bo jeśli jest... wyzdrowieć nie tak łatwo. Po prostu się nie opłaca. Bo co spotkałoby matkę z Przykładu 1, gdyby ozdrowiała ? W jakiej sytuacji znalazłaby się znowu Marzena nie zmieniając nic w sobie ? Jak daleko wyniszczylibyśmy jeszcze siebie jako ludzkość, gdyby Ktoś nie postawił nas pod ścianą ? juuuhuuuuuu. Jest tak kto ?
Niedawno przeczytałem, że któryś z ojców medycyny miał napisane na swoich drzwiach "Nie marnuj mojego cennnego czasu i uszanuj też Siebie, jeśli nie chcesz porzucić cierpienia i nie chcesz nic zmienić w swoim życiu".

I tym optymistycznym akcentem.... :)

Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

rak jest uleczalny: