sobota, 15 listopada 2014

A dziś poznaj historię Sylwii, czyli dostałem taki list :)))

Nawiążę na chwileczkę do postu o "WKZO", bo kilka osób nie zrozumiało :) oczywiście, że miało być ironicznie i sarkastycznie. Po prostu obecnie mamy takie czasy, ze posiadanie czegoś o jakiejś dumnie brzmiącej nazwie i ciągnięcie za sobą torby leków jest modne :) Tak, leki są potrzebne, poza chwilami, gdy już nie są ;) czasami odnoszę wrażenie, więc zamiast "rzsów" i "atpów" powiedz, że Ty masz dla odmiany "WKZO" :)) niedawno zdiagnozowano :)) leczenie okazuje się nieskuteczne w Twoim przypadku, a napewno jest zaraźliwe :)) zarażasz optymizmem i nadzieją a to już dużo :)) paniał ? :)

Dziś pożegnalna historia Sylwii. Po prostu przeczytaj i otwórz umysł, bo Sylwia dokonała rzeczy wielkiej, tylko dlatego, że chciała :)

Hej Grzesiu,
chciałabym  także kilka słów napisać na zakończenie Twojego bloga.
[...] usunąłem kilka zdań pochwał, bo nie o nie tu chodzi :) w każdym razie Dziękuję :)

Twojego bloga znalazłam "przypadkiem’’ gdy dowiedziałam się,że znajoma ma raka, było to około 3lata temu na dworcu gdy czekałam na pociąg...gdy weszłam na bloga Twojego zabrakło mi słów ...dosłownie!nie miałam wtedy pojęcia,że da się wyleczyć raka i podobne ''ciezkie’’ przypadki uznawane za medycynę konwencjonalną!najlepsze bylo to, że sama w wieku 21 lat dowiedziałam się,że także "cierpię" na "nie-uleczalna’’ chorobę i, jak to lekarze mówili mam szykować się tylko na pogorszenie stanu w każdym dniu no i na wózek  inwalidzki… oprócz tabletek nic mi nie mogli wiecej pomóc… i tak przez chwilę żyłam w tej wierze, że nic mi innego nie zostało jak zaakceptowanie mojego stanu zdrowia… jednak na co chcę zwrócić uwagę to to, że ja mimo "choroby’’bardziej sie przejęłam moją znajomą i byłam w stanie dla niej wszystkie informacje znależć i książek przesortować jak można wspomóc  swój  organizm,a niż mój …co pokazuje jak często bardziej zależy nam na innych, a niż na własnej osobie! mimo mojego wysiłku w stosunku do mojej znajomej nie byłam jej stanie przekonać o medycynie naturalnej i wybrała medycynę konwecjoną...co mnie bardzo zasmuciło,ale co mi pokazało, że obojętnie ile energii i miłości, a także wysiłku włożymy pomoc innym to i tak często nic to nie da, a co może się jeszcze stać przez takie zachowanie to to, że może nas przez taką pomoc oddalić od tej osoby…szybko wyciągnęłam  wnioski i zajęłam  sie sobą, i jedyne jak mogę nakłonić  innych do zmiany to tylko, aby zrobić to swoim przykładem,aby być tym co głosimy i wierzymy, nie możemy pokazać komuś gdzie jest ta droga, dopóki sami nią nie pojdziemy i pokażemy,że jest to możliwe o czym mówimy...najpierw zróbmy to sami!!! i jeżeli mi sie udało to Tobie także się uda ponieważ nie jestem bardziej wyjątkowa od Ciebie! Zatem zachęcam z mojego doświadczenia,aby tak na prawdę skupiać się wyłącznie na sobie i nikogo na siłę nie przekonywać i nie zmuszać do zmiany,poświęćmy tę energię dla nas! Więc wzięłam odpowiedzialność za swoje życie i zrozumialam, ze nikt tego nie moze zrobić oprócz mnie. Zaczęłam zmieniać dietę, bo jak to Nasz kochanyOjciec medycyny powiedział "Niechaj pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem”(Hipokrates) zatem wyrzuciłam mięso,ryby,mleko i wszystko co pochodzi od zwierząt  oraz przetworzone produkty z mojej diety.Wprowadziłam owoce i warzywa, ziarna ,a także kasze, wtedy jeszcze nie wiedziałam,że gluten jest aż taki szkodliwy, po czasie i biała mąka została usunięta  z cukrem rafinowanym- ksylitol,karob czy stewia ewentualnie miód goszczą w moim menu, zielone szejki i soki wyciskane z wyciskarki!!!wprowadziłam oczyszczania do mojego zycia, zaczynajac od jelita, wątroby i nerek,a kończąc  na układzie krwionośnymi limfatycznym, również DOBRE suplementy tak ważne! Czułam się każdego dnia lepiej, jednak do końca moje wszystkie dolegliwości nie zosały zlikwidowane i nie wiedziałam czemu…wtedy Grzesiu poraz kolejny służył mi swoim wsparciem,polecił  mi zrobić vega test, zrobilam…okazalo sie, ze mnóstwo rzeczy jeszcze w srodku jest we mnie (pasozyty, grzyby, bakterie etc. zaczęły  sie zioła i homeopatia i wtedy jeszcze lepiej sie czułam jednak nadal nie był to efekt piorunujący!!! aż dowiedziałam się o emocjach i myślach jakie maja wpływ na nasze zdrowie, o tym że krytyka, niechęć wybaczenia zazdrość, zawiść, brak akceptacji do siebie i do całego świata blokuje nasze uzdrowienie!!! zatem zabrałam się za pokochanie siebie…co uważam,że jest najważniejszym  i jednym z najpiękniejszym procesem w naszym życiu!!! czasem byłam zła na moją ’’chorobę’’ że tyle energii i wysiłku mnie ona kosztuje, ale później, aź do dnia dziejszego czuję ogromną wdzięczność, że się ona pojawiła  na chwilę, pokazała mi nowy swiat, nowe życie, a także dzięki całej tej sytuacji poszłam na studia medycyny naturalnej! dzięki mojej "chorobie’’poznałam cudownych ludzi, którzy  pomagają wrocic do zdrowia pod warunkiem, że jest się gotowym na to, na poznanie siebie,a także zmianę,ktora czasem dla umysłu naszego szalonego i starych nawyków nie jest "łatwa", ale warto! Odnalazłam także swoją drogę życiową! Grzesiu byl w całym tym procesie ze mną, gdy potrzebowałam albo gdy chciałam wspomóc swój organizm jeszcze bardziej przez sprawdzone suplementy oraz przez niesamowite posty, które poszerzały moją świadomość!
Moje zdrowie jest cały czas w lepszym stanie, badania są coraz to lepsze! i wiem,że będzie tylko lepiej! Jednak medycyna naturalna to wolniejszy proces niż w medycynie konwencjonalnej, która często przynosi krótkie uwolnienie w bólu... zatem chcę napisać żeby także być uprzejmym dla swojego organizmu, cierpliwym i wyrozumialym! całe życie karmiliśmy go "szkodliwym’’ jedzeniem więc też  z dnia na dzień na cuda nie liczmy aczkolwiej w moim świecie wszystko jest już możliwe! Podsumując kochani, z mojego doświadczenia, aby powrócić do zdrowia  musimy skupić się na całej naszej istocie,nie tylko to co wkladamy do ust,ale także jakie są w nas emocje i jakie myśli każdego dnia odwiedzają nas i w które wierzymy, czy one wspierają naszą osobę czy tylko oddalają nas od siebie samych? jakie przekonania towarzyszą nam od lat!wiedzmy,że każda komorka naszego cudownego ciała rozumie Nas i odpowiednio reaguje!ciało jest naszym sługą!zadbajmy o swiątynię naszego ducha,dostarczając sobie także odpoczynku i relaksu oraz niech śmiech i radość oraz miłość wypełniają każdy Nasz dzień!, a wtedy cały Wszechświat zauważy,że żależy nam aby nadal żyć i nie ma takiej możliwości żeby nam nie dał wsparcia!!! Dziekuję Grzesiu za przyczynienie się do mojego uzdrowienia i życzę Ci wszystkiego dobrego,a  także  wszystkim czytelnikom! przytulam z miłością :)
Sylwia:)


P.S 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,
żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.
Dziś wiem, że to się nazywa
AUTENTYCZNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,
wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,
ani tamta osoba nie jest na to gotowa,
nawet jeśli byłem nią ja sam.
Dziś wiem, że to się nazywa
SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,
że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.
Dziś wiem, że to się nazywa
DOJRZAŁOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
że zawsze i we wszystkich okolicznościach
jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu
i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.
Od tamtej pory mogłem być spokojny.
Dziś wiem, że to się nazywa
WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem ograbiać się z wolnego czasu
i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.
Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,
co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.
I robię to na swój sposób i we własnym tempie.
Dziś wiem, że to się nazywa
RZETELNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się
od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.
od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,
co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.
Na początku nazywałem to "zdrowym egoizmem"
Ale dziś wiem, że to
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem chcieć zawsze mieć rację.
Dzięki temu rzadziej się myliłem.
Dziś wiem, że to się nazywa
SKROMNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
wzbraniałem się przed życiem w przeszłości
i troską o własną przyszłość.
Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.
Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to
DOSKONAŁOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.
Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,
mój rozum zyskał ważnego wspólnika.
Ten związek nazywam dziś
MĄDROŚCIĄ SERCA.

Nie musimy już się obawiać sporów,
konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,
ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.
Dziś wiem, że
TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE!
-Charles Chaplin
PS.
Chciabym powiedzieć coś na koniec wszystkim przeciwnikom "magicznej wody" jak to zlośliwie określa się homeopatię. Mam dla Was złą wiadomość :) Śląska Akademia Medyczna prowadzi już nawet studia podyplomowe (dla lekarzy) w tym kierunku :))))


Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

rak jest uleczalny: