wtorek, 18 listopada 2014

I ostatnia prosta przed finiszem :)

Na koniec dwa listy, jakby czekały na swoją kolejkę. To osoby, które możesz znać lub z którymi pracowałeś / -łaś. O Pani Teresie nie trzeba wiele mówić, była wspomniana kilka razy. Dziś dołączyła ze swoim listem :) A Mirek... po męsku zwróci uwagę na pewne detale :)
Dziękuję Wam Wszystkim.


Witaj Grzegorzu,
chcialam także coś napisać na zakończenie bloga i podziękować za wspólpracę...
Dziękuję Wam za zaufanie, za wglądy w Wasze historie, za cudowną współpracę i nagrody w postaci wiadomości o powrocie do zdrowia :))
Przypominam, ze ZAWSZE MAMY WYBÓR !
Uważajmy więc na słowa, które myślimy i wypowiadamy: zdrowienie , powrót do zdrowia NIE -choroba, leczenie..
I na tej ściezce Zdrowienia także mamy wybór: Być w Radości i Miłości do Siebie ,czy w lęku, żalu, złości...
"Pozwalamy innym być sobą "- bo to daje Wolność i nam i innym ! (czy lubimy być oceniani i krytykowani ??... hmmm.. ), więc odpuścmy dla Naszego Zdrowia !!!
No i moje ulubione zdanie do powieszenia w widocznym miejscu : Wolisz mieć rację, czy być szczęśliwy ?
 
Grzegorzu, zebrala się wokół Ciebie piękna grupa, gratuluję cudownej energii :)
Naprawdę , "dobra robota".
 
Zyczę Wam wszystkim  Zdrowia i wiary w Siebie :)

Pozdrawiam Sylwię i Czytelników bloga
 
Teresa Piotrowska

 
PS- List Sylwii jest cudowną "instrukcją" i podsumowaniem tego , co możemy dla siebie zrobić, gdy dowiadujemy się o chorobie i chcemy wyzdrowieć.

A teraz twarde podsumowanie na dalszą Drogę :)
Ciężko jest kończyć coś, w co włożyło się swoje serce i kawał życia.
Ale nic nie trwa wiecznie. Także dlatego, że jeżeli robienie czegoś, co wypływało z serca zaczyna być robione z musu, to serce z tego gdzieś znika.

Nie można robić czegoś wbrew sobie.

Dlaczego wbrew sobie ???   To jest trudniejsze do zrozumienia i wytłumaczenia. Ale postaram się..

Człowiek jest istotą wielowymiarową. Brzmi to trochę tak, jak wyświechtany banał, ale co to w praktyce znaczy.
Znaczy to to, ze nie można człowieka jednoznacznie zaszufladkować. Nie można jednoznacznie stwierdzić, dlaczego tak , a nie inaczej postąpił. Jeżeli sam człowiek tego nie wie, to tym bardziej osoba
z zewnątrz takiej analizy nie dokona.
Na całe życie człowieka - jego nawyki, postępowanie, sposób myślenia, przekonania, poglądy - ma wpływ wiele czynników. Uważny obserwator z zewnątrz dostrzeże, że każdy człowiek porusza się, dokonuje oceny,  przedstawia swoje poglądy wg określonego szablonu. Schematu. Oczywiście danemu człowiekowi wydaję się, że każdorazowo jest w tym co robi , mówi, działa… wyjątkowo oryginalny i niepowtarzalny, ale tak nie jest.  Tajemnicą jest, co złożyło się na taki, a nie inny szablon postępowania.

Od okresu niemowlęctwa jesteśmy tresowani. To się tak pięknie nazywa, że nas „wychowują”.. ale na jaki obraz i podobieństwo ????
Społeczeństwo w swojej masie tresowane jest, że należy się „martwić” (to słowo pochodzi od MARTWY), służyć innym (ale na zasadzie karmiącej, opierającej, sprzątającej mamusi) i  być ze swoimi myślami wszędzie, ale nie w swoim ciele.  W tym systemie nikogo nie obchodzi co dana osoba czuje, co potrzebuje. Nie można wyrazić, jako dziecko,  swojego zdania, bo natychmiast spotyka się takie komentarze: „.. co, niepodoba ci się… może uważasz, że po twojemu jest lepiej??? To znaczy, że nas uważasz za durniów?? No powiedz, że nami gardzisz, bo jesteśmy głupsi..no powiedz… przyznaj się do tego…”. A pisanie wypracowań pt : „Co poeta miał na myśli…”
Pisało się pod obowiązującą wykładnię lektury, bo jakiekolwiek rozwijanie  swojego  zdania kończyło się nieodmiennie uwagami: … za mało…   nie na temat…   temat słabo rozwinięty.. I gdzie tu miejsce na własny rozwój kreatywności ?? a czy pytałeś się kiedyś swojego dziecka co ono myśli i czuje na jakiś temat ? a może czuje coś innego niż myśli ? a może oczekujesz, aby myślało inaczej niż czuło ? bo uczuć przecież nie zmienisz, co najwyżej wytniesz w pień pasem, ale wtedy nie dziw się, gdy usłyszysz "myślę, że czuję..." to znaczy, że nie czuje. Nic. Do głowy możesz włożyć mu wszystko, ale Serca nie oszukasz.

I tak ten cyrk pod nazwą „wychowanie” się rozkręca do osiągnięcia jakichś 18 -  20 lat..
W efekcie dorosła osoba nie jest w stanie samodzielnie podejmować decyzji. Z łatwością poddaje się presji tzw autorytetów.
Mamusia wybiera mężusia córuni, synuś ma być dziarski chwat, co bez łez nosi na barkach cały świat.
I bywa, że w życiu człowieka przychodzi taki moment, że wszelkie rady tzw autorytetów są totalnie nieskuteczne. Człowiekowi poddanemu nieustannej presji otoczenia, rodziny, pracy, zaczyna sypać się zdrowie i taki człowiek oczekuje zbawiennej rady od kogokolwiek, kto mu powie jak dalej ma postępować.
Jednym z wielu takich programów, jest program o dobroczynnym działaniu służby zdrowia, która dniem i nocą czuwa, żebyśmy się czuli zdrowo i bezpiecznie.
Tak, służba zdrowia jest nieoceniona w przypadkach urazów,
w przypadkach, kiedy operacja ratuje życie i setce innych, które przesuwają granice niemożliwego.

Natomiast kiedy dokuczliwość zwana chorobą nie ma ustalonego pochodzenia, wtedy zaczyna się „leczenie” . Boli? Środek przeciwbólowy. Natręctwa myśli? Psychotropy. Jakiś stan zapalny? Antybiotyk szerokiego rażenia.. Itd. Itd.
I także w momencie kiedy w człowieku pojawia  się NU, zaczyna się leczenie objawowe, bo przyczyny podobno nadal nie znamy. Zatem "dlaczego" ?

Jakiś miesiąc temu kupiłem książkę. Rewelacyjnie zachwalana
w Internecie. Książka poświęcona najbardziej nieznanej i wrażliwej części naszego jestestwa. Poświęcona badaniu tego, co powinno się czynić z wyjątkową starannością, etyką i zapewnieniem bezpieczeństwa działania.
Ksiażka „Człowiek i jego układ nerwowy”. Autor Mieczysław Krause.
Opis z Internetu:
>> Autor w przystępny sposób wyjaśnia budowę i działanie układu nerwowego człowieka. Pokazuje jaki wpływ na ludzkie zachowanie mają określone struktury układu nerwowego, z drugiej strony analizuje te zachowania w kategoriach neurofizjologicznych. Książka przeznaczona jest nie tylko dla osób zawodowo zajmujących się tą tematyką, lecz także dla wszystkich tych, którzy pragną zrozumieć zachowania ludzkie i wykorzystać tę wiedzę w swojej pracy: wychowawców, polityków, menedżerów, prawników.<<
I już w przedmowie jest napisane coś, co zjeżyło mi resztki włosów na głowie:
>>Oddając te rozprawę w ręce czytelnika, autor ma nadzieję, że torując drogę do zrozumienia działania mózgowia tzn. ułatwiając podejmowanie motywów ludzkiego postępowania przyczyni się do bardziej humanitarnego spojrzenia na jego współplemieńców. Powinna ona przekonać czytelnika, że wojny i niektóre inne gwałtowne niepokoje społeczne są wynikiem zachwiania równowagi psychicznej i jako takie powinny stać się przedmiotem postępowania lekarskiego.
Na szczęście współczesna farmakologia odkrywa coraz to nowe substancje z grupy środków uspokajających (trankwilizatorów), które umożliwiają tłumienie albo korygowanie niewłaściwie przebiegających procesów psychicznych. Dodając takie substancje  do wody lub żywności albo rozpylając je w powietrzu można by zapobiegać masowym niepokojom ludności i ich tragicznym następstwom.<<
Taaak, wydaje się, że wojna przy tym to mały pikuś. Ale może właśnie jesteśmy na wojnie, tylko nie takiej prawdziwej, gdzie strzelają, ale wojnie o Twoją Świadomość. Pomyślałeś o tym ?
Zatem jak zachować normalność w świecie, w ktorym brak norm stał się już normą albo jak kto woli "nie napić się z zatrutej studni" ? Odpowiedź jest prosta: Świadomie :)

I wracamy do konieczności zakończenia bloga. W momencie kiedy  Grzegorz zaczął odczuwać przymus pisania,  bo ktoś gdzieś czeka na kolejną informację.... skończyło się pisanie z serca.
I Grzegorz przestaje pisać, ale pisać na TYM blogu.
I kiedy u Grzegorza inaczej zabrzmi Serce, doczekamy się innego bloga.
Może pisanego dla tych, dla których ten blog był drogowskazem.
A nie „ostatnią deską ratunku”…….
Mirek
Jak widzisz nie odcinamy się od świata, który istnieje obok Nas. Po prostu inaczej na niego spoglądamy. Pamiętaj: lekarze są potrzebni, szpitale również, leki również ratują życie, osoby po przeszczepach nie mogłyby bez nich żyć. Leki są potrzebne do momentu w ktorym przestają być. Dla wielu osób to naprawdę "ostatnia deska" i znana jest historia Pana, który poszedł do szpitala z nadzieją, że jeszcze ma szansę. A że zgłosił się za późno, a raczej za późno odkryto co w nim siedzi poddano go operacji, która miała przygotować go na dalsze leczenie. Ale to co zobaczono w środku, zaparło wszystkim dech w piersi, więc Pana zaszyto celem skierowania na opiekę paliatywną. Ale cud rozegrał się później, gdy ów mężczyzna zapytał lekarza "jak poszło" a ten podobno nie chcąc odbierać mu nadziei na "dni ostatnie" powiedział, że "świetnie, będzie Pan zdrowy". Tak zaczęła się jego podróż do zdrowia. Mężczyzna wyzdrowiał ku zdumieniu wszystkich, bo wszyscy widzieli go już tylko w jednym miejscu. Co zadziałało ? czy lekarz nie przekonał podświadomości pacjenta, że właśnie wycięli wszystko co mogli i teraz nie pozostaje mu nic innego jak tylko wyzdrowieć ? :) Ale tak samo można w drugą stronę !! Dlatego słowa mają tak potężną moc !! z której niestety często nasi kochani lekarze nie zdają sobie sprawy. Dlatego idź do lekarza, słuchaj lekarza :) ale jednocześnie miej w sobie tę odrobinę odwagi, aby pytać, dociekać, badać, zmuszać siebie do myślenia. Wtedy ów wyrocznia (bez ironii) w białym stroju Ciebie również zacznie postrzegać... inaczej. A jeśli spotkasz takiego, który Pytających i Świadomych nie lubi, zapytaj sam siebie czy jest odpowiednią osobą, aby Ciebie prowadzić. I nawet jeśli powie "dieta nie ma znaczenia" to Ty już przynajmniej wiesz, że jest inaczej. A jeśli nie wiesz ? to poczytaj, niekoniecznie tego bloga.

Jutro część III, ostatnia :)

Jeżeli zainteresowała Cię treść tej wiadomości, zaprenumeruj ten blog i bądź na bieżąco! Wiadomości będą przychodziły na Twoją skrzynkę pocztową :) Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

3 komentarze:

  1. o musi być niewygodnie spać na brzuchu, bo anielskie skrzydła przeszkadzają...
    Deczien

    OdpowiedzUsuń
  2. znalazłem w internecie: Prof. zw. dr hab. Mieczysław Krause ur. w 1923 r. w Chorzowie. ... dalej mnóstwo tytułów, zaszczytów.
    Także: "Posiada wysokie odznaczenia państwowe i wyróżnienia naukowe".
    Czy się zasłużył taki pan prof.zw.dr hab., że dostał "wysokie odznaczenia państwowe"???
    wg mnie, i jestem tego pewien, pan prof itd... dostał granta na badania nad mózgiem człowieka. Granta, na znalezienie tego, o czym napisał we wstępie. Jak wiadomo, wstęp pisze się na końcu. Jak już wiadomo jaki kształt ma książka, co w niej jest i jaka była intencja autora.
    A we wstępie jest wyraźnie napisane:"stosowanie leków, w celu osiągnięcia określonych zachować populacji. Niezależnie od metody".
    I jeżeli, wbrew świadomej woli ludzi, traktuje się ludzi jak jakieś pastwiskowe bydło, niezdolne do podejmowania decyzji za siebie i mogących zakłócić święty spokój jaśnie wielce oświeconej i mądrej władzy, to zachodzi pytanie w jakich jeszcze innych dziedzinach życia jesteśmy traktowani tak samo.
    Podpisywanie cyrografu sprzedającego duszę białokitlowcom, bez prawa do odwołań, też można zaliczyć do takiego od-bydlęcego traktowania ludzi.
    szkoda, że Grzegorz nie umieścił zdjęć jak np wygląda "leczona" osoba po iluś tam chemiach. Jak na skutek wycięcia węzłów chłonnych (niemożność odprowadzenia ścieków z ciała) jak pka skóra na ramieniu, na nodze, wydzielają się trupie jady, kończyna jest monstrualnie rozdęta. I kiedy lekarze decydują się na amputację kończyny, najczęściej jest już za późno...
    I wracamy do punktu wyjścia. Świadome podejmowanie decyzji o sobie i dla siebie. Weryfikowanie tego co mówią "autorytety".
    Wzięcie swojego życia w swoje ręce.
    A do tego nie wszyscy są gotowi.
    I nie dziwię się Grzegorzowi, jeżeli większość maili to są niemalże żądania podania nazwy jakiegoś cud-lekarstwa, po którym wszystko wróci do tzn "normy" i będzie można robić to samo co do tej pory. To samo, co doprowadziło do powstania NU.
    Czekam na ten blog, w którym Grześ napisze o tym co można robić ze sobą więcej.
    Dla tej świadomej siebie mniejszości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio pokłóciłam się z tatą, bo on na poczytnym portalu wyczytał, że istnieje wirus głupoty. Teraz tylko znaleźć na niego antidotum. Nie napisali tam tylko, że jeśli antidotum nie zostanie znalezione, to osoby "zawirusowane" będą oddzielane od społeczeństwa. Ludzie czytają takie głupoty i wierzą w nie, bo napisano tu albo tam,bo masa ludzi to czyta i dlatego na pewno jest to prawdą. Nic tylko przestać się rozmnażać, bo koniec naszej cywilizacji jest bliski.

    OdpowiedzUsuń

rak jest uleczalny: