poniedziałek, 10 listopada 2014

Pożegnanie z blogiem cz. 2


Dziś będzie wisienka na torcie, choć smakowita, obfita w ilości i kształcie, ale chcę mieć poczucie, że tego bloga wycisnąłem jak cytrynę i dostałeś absolutnie Wszystko :) a dostałeś, lecz sądzę, że nie będziesz miał mi za złe, gdy jeszcze tchniemy trochę życia w strapione życie zdrowiejących :)

Zaczniemy historią Magdy, która pokonała endometrium. Magda opisała swoją historię niedawno, więc możesz ją łatwo wyszperać (nie, nie dostaniesz linka). Wiesz co było najciekawsze w tym studium przypadku rozumianego również jako lustro dla relacji międzyludzkich... że gdy odpięła się od matrixa tego zjawiska zaczęła doświadczać po prostu ataków na siebie ze strony chorujących (bo zdrowiejąca chciała być tylko ona). A jak to zrobiła ? po prostu przestała się utożsamiać / identyfikoać z nimi i z tym zjawiskiem !! A odpięła się bardzo prosto... zerwała kontakt z tzw. grupą wsparcia. Z pomocą p. Teresy poczuła się na tyle silna, że postanowiła kroczyć sama. Bo co jej po grupie tzw. wsparcia, choć w tym przypadku powinno się ją chyba nazwać "grupą wyparcia" jeśli była jedyną, która rozumiała te subtelne różnice chociażby w słownictwie, które tłukę Ci do głowy od jakiegoś czasu. Czułbyś wsparcie w takiej grupie ? ja nie. To tak jak w tej bajce o królu (którą już opowiadałem), którego dworzanie napili się z zatrutego źródła i oszaleli, a ponieważ on pozostał przy zdrowych zmysłach, wszyscy myśleli, że to właśnie z nim jest coś nie tak, piękne prawda ? więc załamując ręce słysząc diagnozę może przyjdzie Ci przez myśl, że te wszystkie osoby padły "ofiarą" snu Szalonego Kapelusznika rodem z bajki o Alicji ? bo jeśli dziś zapytałbym każdego pacjenta wprost "skąd wiesz, że Nu jest be ?" to dojdziemy do kilku zbliżonych odpowiedzi o podobnej treści: najpierw większość zgodnie powie "wszyscy dookoła mówią, że jest be, więc jak może być inaczej", później znajdziemy "skoro lekarze nie znają 100% sposobów to co ja mam powiedzieć...", dalej "nie jestem lekarzem, więc...", i na koniec "skoro tylu osobom się nie udało dlaczego mi ma się udać, jeśli nawet celebryci....". Obraz umysłu pacjenta w kilku słowach. Tak, zdarzają się wyjątki, które potrafią dosłownie porzucić tę bajkę, odpiąć się od tego pola informacji i samodzielnie szukać, szperać, czytać i pracować nad sobą. A teraz niespodzianka dla śpiochów :) To, że percepcja i TWOJE PRZEKONANIA NA TEMAT SWOJEGO ZDROWIA I ZDROWIENIA mają WPŁYW na ten proces jest FAKTEM UDOWODNIONYM NAUKOWO :) Jeśli w tym momencie przez Twoją głowę nie przeleciała fala "aaaahaaaaa" połączonej z entuzjazmem to doprecyzuję, że mówiąc percepcja mam na myśli to Jak Siebie Postrzegasz / Widzisz.Więc pozwól, że zadam Ci teraz bardzo proste pytanie... jeśli to jak myślisz i jak czujesz NA SWÓJ TEMAT MA WPŁYW na Twój proces zdrowienia to jak zaczniesz myśleć od chwili obecnej o sobie i procesie, który właśnie przechodzisz ? A jeśli potrzebujesz naukowego dowodu to niech przemówi światowej sławy odkrywca "Biologii przekonań" - film celowo wklejam od pewnego momentu, jest kluczowe, abyś obejrzał chociaż tę część do końca: http://youtu.be/qy29WIZxUOU?t=49m57s

Zatem Magda się rozpisała, która potwierdzi i zauważy to i owo  :))
"Pamiętaj, że jeśli Ty nie zabierzesz głosu w swojej sprawie, nie zrobi tego nikt"

Te słowa przeczytałam w pierwszej części pożegnania z blogiem napisanej przez Grzesia i mocno zwróciły moją uwagę i jak ja to mówię, dotarły do serca....czyli poruszyły odpowiednie struny...

Trochę czasu zajęło mi zrozumienie tej prawdy, która moim zdaniem jeśli stanie się świadoma i zamanifestuje w naszym życiu jest w stanie uleczyć nas ze wszystkiego, bo cała siła do tego by uzdrowić samych siebie jest naprawdę w nas i to my jesteśmy za to odpowiedzialni, tylko my..

Myślę, że większość z nas, tak jak i ja, nie wiedziała o tym. Nikt mi wcześniej nie przedstawił tej prawdy. Nikt mi o tym nie powiedział. Nie wiedziałam, że mam w sobie taką moc. Moja wizja postrzegania siebie i świata była raczej negatywna, ciemna, mroczna, pesymistyczna.  Byłam biernym odbiorcą tego co mi mówiono i kazano robić i przyjmowałam to za prawdę, nie zadawaj-ać zbyt wielu pytań.

 Mam nieodparte wrażenie, że telewizja i przekazy z niej płynące faszerują nas fałszywymi wiadomościami każdego dnia.
Czy kiedykolwiek zwróciliście uwagę na ilość reklam lekarstw, tabletek przeciwbólowych, środków przyspieszających odchudzanie, leków na grypę, etc.
Jakby producenci lekarstw chcieli poprzez te reklamy wręcz zachęcić nas do chorowania.
Piękne, kuszące opakowania cud leków, które wręcz obiecują uzdrowienie z chwilą ich spożycia.
Nie zwracałam na to wcześniej uwagi ponieważ sama byłam uzależniona od brania tabletek przeciwbólowych. Brałam leki przeciwbólowe nawet jak pojawiał się u mnie najmniejszy ból głowy. Nie umiałam wtedy inaczej. Nie umiałam połączyć faktów i zastanowić się, że ten ból głowy może na przykład wynikać z niedoboru płynów w organizmie. Nie wiedziałam, że można inaczej. Może dlatego, że byłam wychowywana w takim, a nie innym domu, z takimi a nie innymi rodzicami. Ale nie będę tu nikogo za nic
obwiniać, bo całkiem niedawno zrozumiałam, że obwinianie kogoś innego, to tak jakby obwinianie samego siebie, które do niczego tak naprawdę nie prowadzi.
Myślę, ze tu po prostu chodzi o to by już nie rozstrzasac przeszłości, tylko wziąć odpowiedzialność za siebie samego!
I wtedy nie będzie potrzeby żeby kogokolwiek, o cokolwiek obwiniać. Bo nasze życie jest naprawdę w naszych rekach, jeśli tylko tego chcemy.

W moim przypadku, dopiero niestety kiedy zachorowałam moje myślenie zaczęło ulegać przemianie oraz mój sposób postrzegania samej siebie i życia zaczął ulegać zmianie.
 Opisałam swoją historię na blogu, więc w tym poście nie chcę jej powtarzać, ale dzięki chorobie jaką przeszłam moje życie uległo wielkiej zmianie i zmieniło się na lepsze!
 Był to bardzo trudny czas i nie chcę już do tego wracać, bo tak jak pisze Grzesiu swoją świadomość ukierunkowałam na ZDROWIE, SZCZĘŚCIE, SAMOSPEŁNIENIE, RADOŚĆ, bo wierzę i zauważam, że sygnały i myśli jakie wysyłamy naszemu CIAŁU są przez nie odbierane na POWAŻNIE i ciało jakby dostosowuje się pod nasze myśli i życzenia, więc naprawdę trzeba być uważnym na sygnały i myśli jakie się wysyła CIAŁU, bo ono je po prostu spełni!

Kiedy dowiedziałam się, że Grzesiu rozpoczyna proces żegnania się z blogiem również postanowiłam podzielić się z Wami swoimi refleksjami, tym bardziej, że Grzegorz i jego blog oraz opisywane w nim historie rożnych ludzi był dla mnie takim zapłonem do zmiany i dziękuję Wam dziś za to!
 Popatrzyłam sama na siebie i swoją historię wstecz na zasadzie takiej refleksji i pewnego rodzaju podsumowania w moim życiu, aby przejść z wdzięcznością do następnego rozdziału.
Wierzę, ze zakończyłam etap chorowania i tak jak pisałam wyżej rozpoczęłam etap zdrowia, radości, pozytywnego myślenia. Kilka tygodni temu pojechałam na kontrole do mojej lekarki ginekolog Preeti Agrawal, we Wrocławiu, którą z całego serca polecam kobietom. Wyniki moje są bardzo dobre, poprawiły się!
 Bardzo się ciesze i czuje ogromna wdzięczność do Boga, do siebie, bo wiem, ze gdyby nie wysiłek jaki sama włożyłam w swoja przemianie wyniki nie byłyby takie zadowalające. Odczulam wielka ulgę po spotkaniu z moja doktor i ryczałam, ale ryczałam ze szczęścia i ulgi....
Ostatnie dwa lata zdrowienia mojego nie należały do najłatwiejszych, tak naprawdę były dla mnie bardzo trudne, ale ten wysiłek się opłacił bo wszystko jest w porządku oraz pojawiała się we mnie taka naturalna motywacja aby ten stan utrzymać, aby stal się częścią stalą mojego życia.

Na samym początku miałam wrażenie, ze zmiana diety i rezygnacja z rzeczy które bardzo lubiłam, a które niekoniecznie mi służyły to był pewien rodzaj kary dla mnie, która miała mi później zagwarantować zdrowie. Czyli coś w rodzaju, ze odpękam swoja pokutę i będę miała święty spokój, a później wrócę do starych nawyków. Czułam jakby ktoś się sprzysiągł przeciwko mnie i kazał zrezygnować mi ze stylu życia jaki lubię, kazał jeść mega zdrowe i niesmaczne rzeczy, pic ohydne zioła i jeść dziwnie
smakujące suplementy mające na celu pobudzenie mojego układu odpornościowego. Odczuwałam w związku z tym dużo złości i żalu, jakbym miała jakaś zadośćuczynną pokutę odprawić. To był ten etap pierwszy mojego zdrowienia.

Ale wraz z upływem czasu,(który jak się okazało stal się moim przyjacielem), kiedy zaczęłam pracować nad swoimi emocjami zaczęłam inaczej spostrzegać swoja rzeczywistość. Nagle słowo POWINNAM, MUSZE, zamieniło się na CHCE i LUBIE, bo zauważyłam wyraźnie kilka rzeczy podczas mojego procesu zdrowienia.

Zauważyłam, ze jedzenie jakie spożywam każdego dnia ma znaczący wpływ na to jak się czuje i jak wyglądam. Ma wpływ na moje psychiczne i fizyczne samopoczucie. To co wkładamy do ust w postaci jedzenia i napojów oddziałuje na nasze ciało w konkretny sposób i nie ma co z tym polemizować, to jest po prostu fakt!

Kolejna rzecz jaka zauważyłam, ze to co myślę na swój temat, na temat świata, ludzi tez ma na mnie wpływ. Ogromny wpływ. Ponieważ moje myśli i emocje tez SA POKARMEM! To było dla mnie mega hiper wielkie odkrycie! MOJE MYŚLI I UCZUCIA, OPINIE, NASTAWIENIE DO ŚWIATA tez jest POKARMEM.  Zaczęłam więc zwracać uwagę na to co myślę i odkryłam no niefajne rzeczy...
Zaczęłam je kwestionować i robię to do dzisiaj...Wiem już teraz, ze jest to proces i nie ma na to deadline, kiedy się to ukończy. Jest to dla mnie chyba jedno z największych w życiu wyzwań.

Kwestionowanie swoich przekonań, stereotypów, utartych opinii, tego negatywnego programu windows jaki został mi wgrany w głowę wiele lat temu. Jest to mega wyzwanie, ale kiedy obalam kolejne mity, kiedy mury fałszywych przekonań padają czuje ulgę, znika napięcie, czuje ze widzę wyraźniej i czuje się bardziej sobą. Ta prawdziwa... Kluczem do zdrowia i szczęścia jest ŚWIADOMOŚĆ, ale tak jak Grzegorz pisze, nie można jej nikogo nauczyć, ona się zadziewa. Ale jest dostępną dla każdego, nie tylko dla wybranych.Trzeba tylko jej chcieć i być uważnym a potrafi dokonać cuda.

A teraz dla "niewiernych Tomaszów" przedstawiam wersję na twardo :) Podobną kiedyś poczynił Rafał osiągając niebotyczne efekty ze swoją mamą, ciekawe czy ktoś znalazł jego historię ? Ta historia Józefy pokazuje, że 1- można, 2- można w każdym wieku, 3- choroby złotego wieku ? jakie choroby :) chylę czoła ! normą powinno być zdrowie. A jeśli jest inaczej... to może czas pomyśleć inaczej.

Witam.
Dzięki Grzegorzu, bo Twoje artykuły (3 lata wcześniej) były początkiem wszystkich zmian jakie nastąpiły u mnie i WIARA zawsze intuicyjnie mnie kierowała po wszystkich artykułach na Twoim blogu i póżniej po innych.


Uczestniczę od czewca br. razem z synem w programie EFS " To ja kształtuję swój los".
Przedstawiając się każdy uczestnik opowiadał czym się fascunuje no  i oczywiście mój przypadek zaiteresował wszystkich i przygotowałam wykład o zdrowym odżywianiu  oto fragment :

ZDROWE odżywianie
Jestem/BYŁAM chora na cukrzycę od 1993 roku a insulinę biorę od 1999r czyli od  15 lat.

Były do dawki 50-60 jednostek insuliny dziennie, a obecnie biorę do 5(8) jednostek, a nieraz wcale.
Leki na serce, nadciśnienie, cholesterol, wzrok i inne ograniczyłam do 10% tego co miałam zlecone.

Jak to zrobiłam – oczywiście sama czytając artykuły w Internecie o zdrowym odżywianiu, o różnych dietach.

W pierwszej kolejności  zastosowałam dietę według 5 przemian i dietę rozdzielną – nie łącząc białka z węglowodanami , tj. białka + warzywa i owoce lub węglowodany + warzywa i owoce, a obecnie od 2 lat piję zielone szejki tj. soki owocowo-warzywne a od roku zażywam codziennie witaminę C w proszku (kwas L-askorbinowy).
W czasie posiłków nie popijamy, dopiero po ok. 15-30 minutach.
Zaczynamy włączać stopniowo soki owocowe, później dokładamy po trochę zieleninę.
SOKI / SZEJKI wyciskamy w blenderze, sokowirówce  a najlepiej w wyciskarce do soków.

Dzień zaczynam od wypicia na czczo:

- 1 szklanki wody mineralnej + sok z ½ cytryny + ciepła woda  przegotowana
- 1 szklanki wody mineralnej + ¼ łyżeczki soli morskiej + ciepła woda przegotowana

- mała gimnastyka na „rozciągniecie się” 10-15 minut

- śniadanie: szejk 1 szklanka , po ½ godzinie surówka + 1 kromka chleba na zakwasie z masłem i warzywa ze słoika np. sosy paprykowe ( bez bułeczek i białego pieczywa), lub kasza z warzywami + herbata ziołowa lub owocowa,
- 2 śniadanie: dowolny owoc lub owoce
- obiad; zupa mała porcja + 2 danie składające się z białka + warzywa ( np. mięso+ warzywa), lub węglowodany + warzywa ( np. ziemniaki z koperkiem i odrobiną śmietany + warzywa lub jakaś kasza z warzywami), np. warzywa duszone – cukinia + pomidory itp.
-po ½ godzinie szejk 1 szklanka,
- w międzyczasie popijam wodę mineralną lub rozcieńczone soki własnej roboty,
- kolacja: robię zielone szejki ( zajmuje mi to około 1 godziny razem z myciem wyciskarki, owoców i warzyw)
Płuczę  owoce i warzywa około 1minuty w kwasku cytrynowym i 1 minuty w sodzie oczyszczonej ( zakupuję na allegro 1 kilogramowe opakowania ),  potem dokładnie płuczę w wodzie;
60% =  1 talerz owoców – jabłko, gruszka ze skórką, banan, kawałek pomarańczy (obrane), jakaś śliwka ( nektaryna lub kiwi ze skórką), jak drogie owoce dodaję marchewkę + jabłko+gruszka
40%=   1 talerz warzyw zielonych ( garść szpinaku, kawałek brokułu, zielonej papryki, parę liści sałaty, ogórek zielony, cukinia, zielona pietruszka, seler naciowy , liście pokrzywy lub lebiodki, ( co jest tanie – jak droższe to dodaję liście kapusty białej , włoskiej,
Do szejków dodaję ½ do 1 szk. wody mineralnej lub przegotowanej.

- wyciskam około  – 800 ml soku owocowego ( 2 filiżanki pałaszuje mąż i syn na kolację)  do pozostałej części soku owocowego ok.400 ml   wyciskam zielone warzywa i  wychodzi około 800 ml szejka – wypijam 1 szklankę  na kolację, resztę  zamykam w hermetyczny  słoik i chowam do lodówki na następny dzień (śniadanie i obiad po 1 szklance ).

Na kolację jak jestem głodna dojadam owoce lub coś innego np. z obiadu.

Gotuję dla całej rodziny wg 5 przemian, nie używam cukru (słodzik ze stewii lub ksylitol), słodyczy, kawy, herbat czarnych  itp.
Cukier,  słodycze, mięso, wędliny  organizm odrzuca, nie chce się ich dużo jeść.
ALE ZA TO MA SIĘ WSPANIAŁĄ WERWĘ DO  ŻYCIA.
Dużo czasu spędzam na działce zawsze coś robiąc lub chodzę na kijki.

Nieraz coś podjem jak organizm się domaga i cukier nie podskakuje w górę.

Nie chce się dużo jeść  bo zielone szejki są bardzo wartościowe i zaspokajają mnie .
Jestem „ lekka”, schudłam z 68 kg do 55 obecnie kg.

Wyniki krwi mam bardzo dobre, cholesterol i inne parametry krwi mam w normie !!
Zmiany nastąpiły również wokół mnie tzn. widzę lub bardzo staram sie widzieć ludzi pogodnych, skupiam się tylko na pozytywnych rzeczach.
Nie ma u mnie słowa NIE, CHOROBY jest tylko ZDROWIE i HARMONIA.
Można ? można :))

Jeszcze jedna historia Ani. No już wytrzymasz :) zaraz idziemy do Domu. Oceń sam, wnioskuj, medytuj, kontempluj, rozmyślaj, rozsądzaj, destyluj ;) analizuj i modeluj do woli. Bylebyś miał z tego korzyść i nie krzywdził innych, w tym swoją ignorancją. Bo jak widzisz po tych kilkunastu zdaniach, że o filmie nie wspomnę, Nasz Świat, który serwują nam dookoła ma się tak do Prawdy O Nas Samych jak kwiatek do kożucha. Ale pamiętaj: Ty Wybierasz Źródło Informacji. Aha, wiesz czemu słuchanie Serca jest tak ważne ? bo Serce jest Wolne Od Manipulacji :) ono po prostu WIE, a z umysłem można zrobić wiele, co wiedzą chociażby spece od reklamy, w końcu za chwilę Święta :)

Witaj Grzegorzu!
Skoro jest to definitywne pożegnanie z blogiem,to ja również chciałabym się z Tobą pożegnać. Chcę Ci podziękować za tego bloga i cóż,nie ukrywam,że będzie mi go brakowało.Wydaje mi się ,że rozumiem twoją decyzję. Właściwie,to przekazałeś wszystko ,co jest niezbędne ,aby ludzie byli w stanie pomóc sobie i swoim najbliższym,ale,jak to mówią, można wyleczyć każdą chorobę,ale nie każdego człowieka. Ja nie byłam w stanie uratować mojego taty, ale ratuję siebie,a teraz także moją mamę i córkę. Mama pije mnóstwo ziół, bierze przeróżne specyfiki na podniesienie odporności, bierze cordyceps, ostropest, zbieram dla niej i ubijam w moździerzu korzeń mniszka itp....OB spadło z 85 na 45 po miesiącu,kaszel ustąpił i ani razu nie było konieczności inhalowania się sterydami.Czego więcej chcieć.... teraz sama sumiennie parzy vilcacorę, chociaż protestowała, gdy próbowałam ratować tatę, nazywając to szarlataństwem. Córka jest w trakcie diagnostyki,ale w zasadzie to zrobiło mi się wszystko jedno, czy jej choroba ma podłoże genetyczne czy metaboliczne. Pojadę z nią 21-go do Krakowa,aby się tego dowiedzieć,lecz tłoczę w nią treści zawarte w książkach Bartletta,które za twoją poradą kupiłam.Już nie zastanawiam się, dlaczego mnie to wszystko spotyka. Odpowiedzi znalazłam na blogu.One tam od dawna były, tylko czekały abym je odnalazła. Wielu moich znajomych również korzysta z Twojego bloga. Ja mozolnie przerabiam lekcje, które mi życie przygotowało do odrobienia. Czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy nad sobą, ale chyba jestem na dobrej drodze. Myślę,że ta droga ,którą wskazałeś na blogu jest jedyną właściwą, choć nie zawsze odpowiadał mi sposób przekazywania pewnych treści, no ale może właśnie tak trzeba......czyż nie jest najważniejszy efekt koncowy? [ usunięte słowa pochwały] Choć wydawało się,że wszystko zostało już powiedziane, to w każdej twojej wypowiedzi można było znaleźć jakieś nowe przesłanie. Życzę Ci dużo pozytywnej energii wokół i mądrych ludzi . Mam nadzieję,że jeszcze kiedyś zechcesz podzielić się z ludźmi swoimi przemyśleniami. Dziękuję Ci i wszystkiego co najlepsze dla Ciebie.  Anna
 A dzisiejszy dzień zakończy wiersz, który wybrała Magda:
Chcę dziś podziękować sobie, Grzesiowi, Wam wszystkim czytelnikom, tym którzy napisali tu swoje historie, tym którzy może jeszcze coś napiszą, wszystkim współtwórcom tego bloga, Pani Teresie i innym terapeutom i dedykować Wam na koniec, a właściwie DOBRY I PIĘKNY POCZĄTEK:-) W CO MOCNO WIERZĘ mój ulubiony wiersz:
Robert Frost
Droga nie wybrana

Dwie drogi w żółtym lesie szły w dwie różne strony:
Żałując, że się nie da jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem, zapatrzony
W głąb pierwszej  z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie widok niknął w gęstych krzakach i konarach;

Potem ruszyłem drugą z nich, nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że, rzadziej używana, zarastała trawą;
A jednak mogłem skręcić tak w lewo , jak w prawo:
Tu i tam takie same były koleiny,

Pełne liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.
Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą-i może
Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.

Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś  ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi; pojechałem tą mniej uczęszczaną-
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.
Oczywiście wszystkie informacje powyżej możesz traktować jedynie w celach informacyjnych i edukacyjnych :) i nie mogą być wskazaniem do podjęcia jakiekolwiek kuracji lub jej zaprzestania, a każdą taką decyzję powinieneś skonsultować z mądrym lekarzem :) I dotyczy to całego bloga.

Koniec cz. 2 - przedostatniej :)
Dziękuję Ci za to, że Jesteś, że Chcesz i że w ogóle Ci się chce Wbrew Wszystkiemu i Wszystkim.


Jeżeli posiadasz konto na którymś z portali społecznościowych, podziel się tą informacją ze znajomymi :) Poniżej masz odpowiednie wtyczki.

8 komentarzy:

  1. A propo tzw. "grup wsparcia", czyli osób uśpionych, to ja musiałam ze wszystkimi zerwać kontakt, niektórzy sami odeszli na początku, nad czym ubolewałam, a dziś mówię na to chwała Bogu, bo mnie wyręczyli. Niektórzy odeszli,.bo byli już przebudzeni, ale za to ja nie byłam. Praktycznie została mi moja najbliższa rodzina, czyli mąż, córki i kot :)

    Napiszę Wam, co takiego powiedziała mi moja 13 sto letnia córka. Po tych jej słowach zostawiłam ludzi uśpionych w spokoju, tzn. przestałam się dziwić czemu nie widzą tego co ja :)
    Kiedyś leżymy sobie na łóżku i mówię do niej; wiesz córciu, fajnie jest być przebudzonym, ale fajnie by było, gdyby wszyscy wokół tacy byli, wtedy nie byłoby tego narzekactwa, strachu itp., a ona na to: ale mamo, nie wszyscy mają na tę samą godzinę do szkoły :))) dodała, że to taka metafora :D i mnie w jednej chwili olśniło! Właśnie! Nie wszyscy mają na ósmą do szkoły! Więc po co budzić na siłę kogoś, kto ma na dziewiątą lub dziesiątą? Spróbujcie obudzić kogoś kto ma na dziewiątą do szkoły o godzinie szóstej, czy siódmej:) w najlepszym wypadku, może podnieść lekko powieki i przekręcić się na drugi bok, ale może się też wkurzyć i to mocno :) Tak, że każdy ma swój czas przebudzenia, nawet mogą być to ostatnie sekundy bycia tu na ziemi, a o tych sekundach nie mamy pojęcia i nie nam co oceniać, ponieważ nie znamy całości drogi. Uśpionych lepiej zostawić w spokoju, niech śnią swój sen, a ci przebudzeni nie muszą w tym śnie uczestniczyć, mogą spokojnie iść do szkoły i się uczyć, bo nauki jest sporo, ona się dopiero zaczyna po przebudzeniu :)
    :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepiękne! Gratuluję córki, zwala z nóg! Pozdrawiam Kamila

      Usuń
  2. Fajnie, że się podoba :) Mnie też się spodobała. Tłumaczę sobie jeszcze to tak, że nie przebudziliśmy się dlatego, że już wszystko wiemy, ale dlatego, że nadszedł nasz czas, jak to się mówi; gdy uczeń jest gotowy, to pojawia się nauczyciel :) Kontynuując metaforę, w momencie przebudzenia dostajemy plan lekcji, kto lubi się uczyć, powie: łał! Matematyka, fizyka, biologia, chemia, muzyka, plastyka! Jak cudownie! Chcę się uczyć! :) i idę z chęcią do szkoły:) ale mogę też zostać w domu lub iść na wagary koncentrując się na śnie ludzi uśpionych i mówić; kurcze, ten śpi, a mógłby już wstać i iść ze mną. Zauważyłam, że tak to nie działa. Kto śpi ten śpi, przyjdzie i jego czas na przebudzenie, szkoda mojego czasu na uczestniczenie w tym śnie, wybieram drogę nauki:)
    Jak ktoś pięknie powiedział; Nie jesteśmy problemem do naprawienia, ale CUDEM DO ODKRYCIA.
    :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielu śpi, nawet o tym nie wiedziąc

    Pięknie to ujęte jest w Liście do Koryntian

    Po części bowiem tylko poznajemy,
    po części prorokujemy.
    Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
    zniknie to, co jest tylko częściowe. / częściowe w moim mniemaniu jest to co widoczne i namacalne/

    Gdy byłem dzieckiem,
    mówiłem jak dziecko,
    czułem jak dziecko,
    myślałem jak dziecko.
    Kiedy zaś stałem się mężem,
    wyzbyłem się tego, co dziecięce./niestety/

    Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
    wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
    Teraz poznaję po części,
    wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. / CUDOWNE /
    Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
    z nich zaś największa jest miłość.- AMEN

    OdpowiedzUsuń
  4. Grzesiu, chodzę z listem do Ciebie od kilku dni, ale chyba nic nie napiszę bo wszyscy już tu tak pięknie napisali... To, czego dokonałeś najpierw dla siebie a potem dla całej rzeszy ludzi jest czymś nieopisanym. I to dobro, czas, determinacja, serce, energia - niech wrócą do Ciebie kiedyś w chwili, gdy najbardziej będziesz tego potrzebował. Pozostańmy w kontakcie! Ściskam mocno! Kamila

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Grzegorzu czytam Pana bloga dopiero od kilku miesięcy .Jestem pod wrażeniem ilości zgromadzonych tu informacji.Dziękuję za inspirację do zmiany dotychczasowego życia

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwykle ludzie nie wiedzą, że śpią, choć ja miałam parę świadomych snów :)

    Lubię ten cytat :) Tu na ziemi chyba nie możemy poznać całej naszej natury, dlatego to poznanie jest częściowe. Tak jak człowiek w życiu prenatalnym nie wie co go czeka. Bardzo lubię przeróżne porównania i zorientowałam się w końcu, że Jezus właśnie nauczał przez porównania. Ze wszystkiego co otacza ludzi, płynie nauka, z nas też.
    Jakiś rok temu myślałam o dziecku w łonie matki. Ono tam żyje, rozwija się, ma swój świat i bladego pojęcia nie wie, co go czeka, słyszy jakieś głosy, zmianę oświetlenia, odbiera wszelkie bodźce, ale jego świat jest tam wewnątrz. W końcu przychodzi czas, by zakończyć tamto życie. Dziecko się przeciska przez drogi rodne, z pewnością nie jest to przyjemne doznanie, może nawet się wydaje, że to pewnego rodzaju śmierć, ale NIE, ten mały człowiek zakończył tamto życie, ale rozpoczyna nowe. Myślę, że podobnie jest z naszym odejściem z "łona" Matki Ziemi. Człowiek odchodząc stąd, rodzi się do innego wymiaru. Tak to teraz widzę. Kiedyś w pewnej książce czytałam o ludziach, chyba Indianach, że oni odchodzili stąd świadomie i było to całkiem normalne i absolutnie ten temat nie jest dla nich tematem tabu. My bardzo przywiązujemy się do świata materialnego, bo jest piękny. Cała przyroda jest piękna, na każdym kroku można się zachwycać, ale to tylko kawałek całości tak, jak kawałkiem całości jest życie prenatalne. Dziecku pewnie wydaje się podczas porodu, że to koniec, a tymczasem rodzina czeka tu na nie z niecierpliwością, wszystko przyszykowane, każdy się cieszy i raduje :) Tak jest w większości przypadków :) Nie zawsze tak jest, ale to nie znaczy, że obecność dziecka, to pomyłka, bo ono dokładnie wie, po co tu przychodzi, jego byt na ziemi został dokładnie zaplanowany i nigdy nie jest człowiek sam, ale ma Moc od swego Stwórcy, ma Mądrość, Bóg jest w nim, a on w Bogu. Tak to widzę na dzień dzisiejszy, ale ciągle otwieram się na zmiany, jak to mówią; jedyną stałą rzeczą jest zmiana :) <3

    OdpowiedzUsuń

rak jest uleczalny: